niedziela, 20 maja 2012

Kulą w płot: Wolfenstein (2009)




  ID Software, studio kojarzone z takimi klasykami i absolutnie genialnymi grami, jak Wolfenstein (1992), czy też dwie pierwsze części Doom (1994 i 1995), a także Quake (1996) od 2004 roku niestety cierpieli na coraz to gorszą tendencję zniżkową - najpierw koszmarnie nudny i kosmicznie nieudany Doom 3, zapowiadany jako absolutnie genialna, doskonała i godna poprzedniczek gra, następnie równie bezwartościowy dodatek do owej sprawiły, że ludzie przestali bezgranicznie wierzyć w ID jako producenta, który jest autorem samych genialnych tytułów. Kolejno Quake IV i Enemy Territory: Quake Wars dały graczom sygnał, że w ID software musiało stać się coś bardzo niedobrego, albowiem każdą swoją genialną i wyjątkową serię doprowadzali do bardzo słabego i niegodnego siebie końca- Quake IV okazał się grą bardzo podobną do Dooma 3, tak samo miałką i nieciekawą, a Enemy Territory: Quake Wars, z uwagi na zaporową cenę i nudną rozgrywkę sprawił, że już w niedługi czas po premierze serwery gry ziały przerażającymi pustkami. Dlatego też ich kolejna hucznie zapowiadana gra - kolejna część Wolfensteina - była szansą na ratunek dla studia i odzyskanie twarzy, oraz wiary w to, że któraś z serii pierwszych FPS-ów zostanie odpowiednio pociągnięta dalej. Niestety, po raz kolejny ID Software, nawet pomimo wsparcia ze strony Raven Software, dało ciała, moim zdaniem - po całej linii.

  Bohaterem nowej części Wolfensteina ponownie jest nasz stary druh- B.J. Blazkowicz, który po raz kolejny musi powstrzymać Nazistów przed zdobyciem Wunderwaffe i połączenia ich sił z innymi, mrocznymi istnieniami przywoływanymi za pomocą okultyzmów i eksperymentów. Dokonuje tego za pomocą starych, sprawdzonych  metod połączonych ze znalezionym, tajemniczym amuletem, który daje nam parę różnych zdolności, wspomagających walkę i zwiększających nasze szanse w starciu z bossami. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że gra jest bezczelnie, okrutnie i beznadziejnie nudna, do tego stopnia, że już od drugiej- trzeciej misji entuzjazm gracza spada do zera, i do samego końca grę najlepiej przechodzić małymi wypadami, po pół godziny- godzinę, żeby nie usnąć nad klawiaturą. Jest huk, są eksplozje, Niemcy, tajemnice, bossowie i wsparcie ze strony amuletu - tylko że prawdziwej frajdy i siły przyciągania tak jakoś brak. Fabuła jest marna i bez polotu, kompletnie nie interesują gracza przerywniki filmowe, podobnie jak nie jesteśmy zainteresowani tym, co spotkamy za rogiem, bo i tak mamy świadomość, że na pewno nie będzie to jakiś zaskakujący zwrot akcji, tylko kolejny "wyjątkowy" boss, z którym czeka nas 10 minut szarpania i pakowania w niego kul. Graficznie i dźwiękowo jest już trochę lepiej- jak na 2009 rok, to wizualnie gra stoi na całkiem przyzwoitym poziomie- aczkolwiek też rewelacji nie ma. Podobnie z trybem Multiplayer- jest ok, przyjemnie sobie postrzelać na sieci, jest frajda i jakaś odmiana od Modern Warfare, ale też bynajmniej nie jest to poziom Quake'a 3, w którym do dzisiaj jest pełno aktywnych i pełnych serwerów.

  Szybko podsumowując- ta gra jest niezła. Można postrzelać, odprężyć się po całym dniu pracy/szkoły i odmóżdżyć przez godzinkę maks dla rekreacji czy poćwiczyć celność. Jednakże pod żadnym pozorem ta gra nie zasługuje na noszenie tytułu Wolfenstein. Pod innym tytułem, tworzona przez inne studio, ta gra zasługiwała by na takie 6+/10, bo dobrze działa jako relaksator przez godzinkę wieczorem. Natomiast, jako gra z serii Wolfenstein, tworzona przez ID Software, mogę wystawić jej ocenę maksymalnie 5/10. Nieładnie, ID, nieładnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz