środa, 23 maja 2012
Krytycznym okiem: Warhammer 40K - Space Marine
Nie ukrywam, jako fan uniwersum Warhammera 40 000 wyczekiwałem tej gry, przede wszystkim jako odmiany od serii Dawn of War - w szczególności z ciągu tytułów z gatunku RTS na porządną, krwawą i w miarę rozbudowaną siekaninę TPP z drobnymi elementami RPG i interesującą fabułą. A że nawet, jako miłośnik "Czterdziestki" nie jestem (jako jeden z niewielu) w najmniejszym nawet stopniu miłośnikiem czy zwolennikiem "głównych bohaterów" uniwersum, czyli Kosmicznych Marines, to miałem cichą nadzieję, że ta produkcja przekona mnie nieco do ich postawy, motywacji i sposobów działania. Sama gra mnie bardzo zaskoczyła, ale niestety, nie zawsze w pozytywnym tego słowa znaczeniu...
Głównym bohaterem gry jest Kapitan Titus, głównodowodzący Drugiej Kompanii Zakonu Ultramarines, który zostaje wysłany wraz z dwoma towarzyszami - Bratem Sidonusem i Bratem Leandrosem - na misję polegającą na odbiciu obleganego przez Orków świata, w którym produkowane są najnowocześniejsze i najbardziej zabójcze technologie Imperium. Sama fabuła gry jest niezła, mamy parę ciekawych zwrotów akcji, dużo się dzieje, spotykamy parę dobrze wykreowanych postaci i nieoczekiwanych sojuszników (i przeciwników), ale nie jest to nic wybijające się ponad przeciętność, w dodatku fabuła od pewnego momentu staje się dość przewidywalna i nudna. Na pochwałę zasługuje natomiast zastosowany w grze system walki wręcz- może i nie jest bardzo rozbudowany czy finezyjny, ale idealnie pasuje do ogólnego zamysłu produkcji - jest szybko, krwawo, a my młócimy zielonoskórych (i nie tylko) w ilościach hurtowych, w międzyczasie w miarę potrzeby lecząc się za pomocą krwawych finisherów. W trakcie gry zdobywamy kolejne, coraz lepsze bronie oraz zdolności, które przyspieszają i urozmaicają sieczkę, jak choćby zdolność wpadania w szał, plecak odrzutowy, czy też lepsze uzbrojenie, włącznie z siejącym największą zagładę młotem energetycznym. Tak samo odpowiednio do tego został wkomponowany system do walki na dystans - w większości przypadków Nasz bohater trzyma broń do walki wręcz w jednej ręce, w drugiej natomiast dzierży pistolet, których w grze otrzymujemy parę rodzajów, podobnie jak i większych broni strzeleckich, jak karabiny, granatniki i snajperki, które też w trakcie walki są potrzebne do odpierania pierwszej fali wrogów bądź likwidowania strzelców, bowiem Space Marine bynajmniej nie jest grą łatwą. Sama rozgrywka jest przyjemna i odprężająca, ale nie jest to dobra gra do spędzenia całego wieczoru / nocy gry, bowiem w zbyt dużych ilościach staje się nudna i powtarzalna - najlepiej grać tak po godzinie-dwie dziennie, wtedy mamy najlepsze wrażenia z gry i do samego końca chce nam się ją uruchamiać. Gdybym miał podsumować samą rozgrywkę Single Player, to gra byłaby taka sobie - fabuła jest tylko "niezła", nie wciąga gracza, a jedyną motywacją do parcia do przodu jest żądza mordu i "wyżycia się", a sama walka też nie została skonstruowana idealnie, i zdarza nam się zginąć tylko dlatego, że system walki ma pewne wady, jak na przykład brak rzeczywistego bloku. Dużo grze pomaga natomiast tryb Multiplayer, który bardzo przedłuża rozgrywkę i jest o wiele bardziej wciągający i ciekawy, niż sama kampania. Możemy stworzyć własny schemat Kosmicznego Marine, wybrać klasę postaci, zdobywamy kolejne poziomy, a w miarę ich zdobywania odblokowujemy coraz lepszy ekwipunek i umiejętności. Może i nie ma wielu trybów gry - mamy tylko Deathmatch/Team Deathmatch, oraz tryb Survivalu ,gdzie walczymy z niezliczonymi falami wrogów - ale w zupełności to wystarczy, bowiem zarówno walki między graczami, gdzie wszyscy są potężnymi Kosmicznymi Marines,a pojedynki mogą trwać i trwać, jak i odpieranie z towarzyszami fal orków zostało skonstruowane w bardzo dobry, i zręczny sposób, dzięki czemu na rozgrywce Multi spędzamy dużo więcej czasu, niż przy grze samemu - w moim przypadku, jak kampanię skończyłem ledwo, tylko na potrzeby recenzji, tak w trybie Multi miejscami bawię się do teraz.
Sama grafika gry stoi na bardzo dobrym poziomie - tekstury wysokiej jakości, wykorzystanie najnowszych efektów, oraz pięknie wykonane detale dają razem bardzo ładny efekt, i zamieniają miejscami rzeźnię w artystyczną symfonię zniszczenia. Tak samo do udźwiękowienia nie mam najmniejszych zastrzeżeń - zarówno wybuchy, strzały, uderzenia i krzyki brzmią tak samo przekonująco i ostro. Podsumowując samą grę - ja na najnowszej produkcji Relic nieco się zawiodłem. Spodziewałem się gry, która mnie niesamowicie wciągnie w kampanii, przekona do postaci Space Marines i będzie źródłem doskonałej zabawy, a na tryb Multiplayer nie zwracałem nawet uwagi - sytuacja jest dokładnie odwrotna od tego, czego się spodziewałem, i jedyną rzeczą, która przy tej grze mnie jeszcze trzyma, jest tryb Multi właśnie, a w trybie Single Player wątpię, że jeszcze kiedykolwiek zagram. Gra jako całość zasługuje na 7+/10 - polecam albo fanom Space Marines, albo osobom, które oczekują od tej produkcji tylko i wyłącznie "wieczorowego relaksatora" i przerwy od poważniejszych tytułów. Ja sam czasami zawitam na chwilkę do Multiplayer, Kosmicznych Marines dalej nie jestem fanem, i chyba jako zwolennikowi Tau pozostaje mi czekać na remake gry "Fire Warrior", który będzie lepszy i bardziej grywalny od oryginału.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz