niedziela, 3 maja 2015

Krytycznym okiem: Battlefield Hardline



Zadam Wam pytanie – kiedy ostatnio pojawiła się jakaś naprawdę dobra gra w tematyce policyjnej? I nie chodzi mi o takie jak Max Payne 3 czy LA Noire – obie produkcje jedynie miejscami posiłkują się motywem policji, w dodatku jedna jest mrocznym, napędzanym suspensem thrillerem, druga natomiast przygodowym sandboxem dziejącym się w latach 40 ubiegłego wieku. Chodzi mi tutaj o grę "o glinach" z krwi i kości – gdzie mamy przedstawiony współczesny, dokładny temat, poparty w dodatku odpowiednio dostosowaną rozgrywką. Taka gra ostatnio była w 2005 roku, i był nią SWAT 4. I moje nadzieje z Battlefield Hardline wiązały się właśnie z potencjałem stworzenia nowoczesnej i ciekawej gry policyjnej – dopiero później z godną kontynuacją serii oraz dobrym FPSem nastawionym na tryb Multiplayer. Wygląda jednak na to, że na spadkobiercę SWAT przyjdzie Nam jeszcze poczekać..



"Woop-woop! That's the sound of da police!"
   Tryb Single Player najnowszego Battlefielda opowiada historię Nicka Mendozy, detektywa pracującego w Miami, który pada ofiarą skorumpowanych współpracowników z policji, oraz rozpoczyna walkę o odzyskanie dobrego imienia oraz doprowadzenie byłych kolegów przed oblicze sprawiedliwości. Brzmi nieco tanio – i może by tak było, gdyby nie zaskakująco ciekawa forma przedstawienia fabuły, nawiązująca do internetowych seriali rodem z Netflixa. Zamiast misji mamy odcinki, przy uruchomieniu gry mamy zajawkę "poprzednio w Hardline", przy wyłączeniu natomiast krótką zapowiedź tego, co doświadczymy w "następnym odcinku". Ba, mamy nawet odliczanie w menu pomiędzy jednym odcinkiem a drugim. Wszystko to sprawia, że sama rozgrywka jest świeża, wciągająca i przyjemna oraz nieco zrywa z dotychczasową, kiepską jakością poprzednich odsłon kampanii Battlefield. I to nawet pomimo faktu że to, co się dzieje na ekranie miejscami jest nie tylko tandetne, ale przede wszystkim – niepotrzebnie goniące za "epickością" serii Call of Duty. Bowiem tak, jak w BF 3, 4 czy Bad Company 2 zabijanie wrogów dziesiątkami, sekwencje wielkich bitew czy ucieczek przez walące się budynki miały jeszcze jakiś sens, tak tutaj nie mają one absolutnie żadnej racji bytu, oraz nijak nie pasują do przedstawionej tematyki. Sekwencja z helikopterem jeszcze ujdzie w tłumie, jednak jazda czołgiem? W grze mającej traktować o policji? Nie wiem jak ktokolwiek mógł pomyśleć, że to dobry pomysł. Sprawia to wszystko wrażenie, że twórcom po prostu brakowało pomysłów – tym bardziej, że pierwsza połowa gry jest naprawdę ciekawa i klimatyczna, nastawiona miejscami raczej na skradanie oraz odpowiednie wykorzystywanie narzędzi, które zostały oddane do naszej dyspozycji. Mamy paralizatory, ogłuszenia, puste łuski do odwrócenia uwagi, czy też mechanikę "Freeze!" - nasz bohater pokazuję odznakę, co sprawia, że do 3 wrogów w których celujemy pistolet – rzuca swoją broń, oraz możemy ich aresztować. O ile oczywiście nie spuścimy z nich wzroku, bo mogą chwycić szybko za broń oraz próbować zastrzelić detektywa Mendozę. W drugiej połowie kampanii jednak, niestety, nie ma zbyt wielu możliwości korzystania z tych dodatków – cały czas jesteśmy bowiem zasypywani gradem kul, dziesiątkami oponentów oraz sekwencjami, które nijak nie pasują do gry o policji – nawet takiej w stylu "Zabójczej Broni".



"MPD, drop your weapon!"
   Oczywiście, mało kto kupuje grę z Battlefield w tytule dla kampanii, oraz ukryć się nie da, że najważniejszym elementem produkcji nadal jest tryb Multiplayer. W dodatku mamy tutaj do czynienia z zabawą nieco inną niż w dwóch poprzednich odsłonach serii, oraz mającą dostosować grę do realiów miejskich i policyjnych. Wiąże się to z nastawieniem rozgrywki raczej na walki piechoty, inną konstrukcją map, czy nieuzbrojonymi pojazdami. Na tym jednak tematyka "Cop vs Robbers" się kończy, doprowadzając do paradoksalnej sytuacji w której, zamiast grać policją czy bandytami, mamy wrażenie że wcielamy się w przedstawicieli jakiś grup paramilitarnych. Żadna z ciekawych, kryjących potencjał technik pokroju "Freeze!", czy też promowanie podejścia do walki bez zabijania – nic z tych rzeczy nie przeszło z Singla do Multiplayer. Jedyne co się zmieniło, to animacja walki wręcz, gdzie zamiast kogoś zabić nożem – powalamy go na ziemię i zakuwamy w kajdanki. Sytuacja jest tym gorsza, że mamy dostęp do śmiesznie małej ilości broni i gadżetów, w dodatku jeszcze podzielonej na broń dostępną wyłącznie dla kryminalistów, oraz wyłącznie dla policji, co czyni zdobywanie poziomów i ulepszeń prawdziwą katorgą. Oczywiście, w Hardline pozostał stary system dobierania drużyn, gdzie dołączasz się automatycznie do tej, która ma mniej graczy. Chcesz nabić parę poziomów i odblokować celownik na policyjnej strzelbie Stakeout? No to masz problem, bo grasz kryminalistą i jesteś ograniczony do SPAS-12. Istnieje ewentualnie opcja odblokowania "policyjnej" broni na kryminalną stronę i na odwrót – jednak po nabiciu na niej porażającej ilości doświadczenia, związanej z parudziesięcioma godzinami grania wyłącznie tą zabawką i frakcją. Co, w połączeniu z obecnym ograniczeniem, nie jest możliwe. Owszem, sam fakt że pistolety wreszcie stały się pełnoprawnym elementem ekwipunku i przydatną bronią jest ciekawy i tematyczny, jednak nie kosztem takich ograniczeń, w efekcie wysysających przyjemność z zabawy. Pozostaje jeszcze kwestia samych trybów gry..




"Battlefield: Ride in Circles Simulator"
   Hardline cechuje się całkiem rozsądnym wyborem dodatkowych trybów gry, które mają urozmaicić nam zabawę ponad Conquest, jednocześnie intensywnie nawiązując do tematyki całej produkcji. Efekt tego jednak jest przeciętny - niektóre z trybów są, a i owszem, ciekawe i przyjemne. Pozostałe natomiast, delikatnie mówiąc, skromne, inne jednak – kompletnie destabilizujące proces zdobywania doświadczenia. Zacznijmy od tych najlepszych – Heist oraz Blood Money są znakomite. Pierwszy tryb można określić jako Payday-wannabe – kryminaliści mają włamać się do skarbca, zabrać cel misji oraz przetransportować do do punktu ekstrakcji. Policja, oczywiście, ma temu zapobiec. Jest to tryb, w którym zarówno tematyka Hardline, jak i sam Battlefield pokazują prawdziwą klasę – rozbudowany, przyjemny, wymaga ścisłej kooperacji w zespołach, ma idealny czas trwania oraz jest niesamowicie wciągający. Bez wątpienia jest to najlepszy tryb poza Conquestem. Na drugim miejscu jest Blood Money, który stanowi swoistą wariację Capture the Flag – oba zespoły muszą pobierać pieniądze z lokacji na środku mapy oraz uciec z nimi do swojej bazy, gdzie odkładają je na swoją stertę. Zespoły mogą sobie wzajemnie podkradać "zielone", oraz w inne sposoby sabotować działania przeciwnej drużyny celem prześcignięcia w ilości zebranej gotówki. Nieco gorzej natomiast prezentują się małe, 10-osobowe tryby Crosshair i Rescue. Crosshair polega na odeskortowaniu lub zabiciu specjalnego jedenastego gracza, VIP'a, Rescue natomiast skupia się na ratowaniu bądź przejmowaniu zakładników. Brak pojazdów, brak respawnów – innymi słowy, Counter Strike na ubogo. I to bardzo, bardzo ubogo. Tym bardziej, że Crosshair, nie da się ukryć, jest trybem robionym na kolanie, co widać na każdym kroku – mapy są kompletnie nieprzystosowane do takiej zabawy, zdobycie punktów jako ktoś inny niż VIP jest niemal niemożliwe, nie lepiej zresztą z samą wygraną po stronie kryminalistów. Bez wątpienia jednak najgorszym trybem w grze jest Hotwire, będący czymś w rodzaju pościgowego Conquest, gdzie otrzymujesz doświadczenie za jazdę po mapie. Ten tryb ogranicza się do siedzenia w samochodzie od pierwszej do ostatniej minuty meczu, oraz jeżdżenia w kółko, żeby nabić jak najwyższą, absolutnie niebotyczną ilość doświadczenia, dzięki czemu możemy odblokować wszystkie gadżety i broń w przeciągu zaledwie paru godzin. Gra w dodatku w żaden sposób nie penalizuje takich taktyk, przez co często spotykanym widokiem, zarówno w grze jak i na materiałach gameplay, jest widok pełnego "zespołu" krążącego w około jednej palmy czy budynku, nie przeszkadzając ani sobie, ani nikomu innemu w "zabawie". Co najgorsze jednak, tego trybu nikt ani nie naprawił, ani nie ma zamiaru zmodyfikować – problem jest obecny już od bety, i jak dotąd nikt nie raczył go zmienić, czy chociażby zmniejszyć ilość zdobywanego exp. Doprowadziło to do sytuacji, w której serwery Hotwire stały się "farmami doświadczenia" na których każdy niedzielny gracz może sobie nabić tyle poziomów, ile będzie mu się podobać – i nikt mu nie będzie przeszkadzał.




Going back to Miami..
   Pod względem technicznym gra prezentuje się nieźle. Graficznie, oczywiście, Frostbite 3 potrafi wygenerować niesamowicie piękne widoki, rewelacyjne animacje, mimikę twarzy oraz efekty. Ofiarą postępu jednak padło słynne "Levelution", dzięki któremu w BF4 mieliśmy rozpadające się budynki, struktury, dziury w ścianach czy zmienną pogodę. System ten został ograniczony, w sumie bez powodu, do absolutnego minimum - zniszczalnych elementów map i niektórych ścian, oraz burzy piaskowej na jednej arenie. A szkoda, bo w Heist czy Blood Money mógłby on wprowadzić sporo wariacji oraz urozmaicić zabawę. Problem pojawia się też przy wczytywaniu samej gry w Single oraz Multi, co trwa wieki, nawet na bardzo mocnej konfiguracji sprzętowej, i nie pomaga absolutnie żadna zmiana detali czy opcji Znacznie lepiej prezentuje się oprawa dźwiękowa, która, podobnie jak w przypadku poprzednich odsłon, trzyma najwyższy możliwy poziom – zarówno w kwestii głosów, wybuchów, czy muzyki wykonanej przez zespół Jamie N Commons. Drobnym problemem natomiast jest AI przeciwników w trybie Single - które nie czyni absolutnie żadnego wyzwania na każdym poziomie trudności. Oponenci nas nie widzą, nie słyszą, nie umieją celować ani ostrzec kolegów przed niebezpieczeństwem. Inteligencja sklecona ledwo-ledwo, byleby tylko wiedzieli, którą stroną trzymać "klamkę" i jak nią strzelać.



I lost my mind in a city of lights..
   Battlefield Hardline sprawia wrażenie gry niezbyt potrzebnej, robionej na siłę i raczej z obowiązku niż z uwagi na chęć wykorzystania motywu. Mamy mniej broni, mniej opcji, mieszane tryby oraz kompletny brak wykorzystania potencjału, jaki kryje się w tematyce kryminalnej i policyjnej. Mamy do czynienia zarówno z przeciętną odsłoną BF, jak i przeciętną grą o policji. Jednak – czy jest to gra słaba? Bynajmniej – jest to nadal bardzo dobry FPS z ciekawą kampanią i zróżnicowanymi trybami Multiplayer. Czy jest to gra, w którą warto zagrać? Jak najbardziej, bowiem jest interesująca i mimo wszystko wyróżnia się na tle innych Battlefield czy Call of Duty. Jednak czy uważam tą produkcję za wartą pełnej ceny sugerowanej? W życiu – jest to gra mniejsza, uboższa, i słabsza względem poprzedniej odsłony, a paradoksalnie kosztuje więcej niż Battlefield 4 Premium obecnie. Gdyby to był samodzielny dodatek kosztujący połowę tej ceny – jak najbardziej byłoby warto ją kupić, chociażby dla kampanii oraz trybu Heist. W obecnej chwili polecam Wam jednak poczekać na obniżkę ceny, promocję czy też przejście produkcji do EA Classics, a w międzyczasie na zaspokojenie apetytu bawić się w Battlefield 4.



Moja ocena: 6+/10

+ ciekawa, oryginalna kampania
+ ilość gadżetów w trybie Single
+ odpowiednie wyważenie broni dotychczas bezużytecznych w serii
+ tryb Heist oraz Blood Money
+ świetna oprawa graficzna oraz dźwiękowa


- beznadziejny tryb Hotwire
- niepotrzebny podział ekwipunku na "policyjny", oraz "przestępczy"
- słabe wykorzystanie motywu przewodniego produkcji
- jakościowy krok w tył względem poprzedniej odsłony



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz