Zadam Wam pytanie –
kiedy ostatnio pojawiła się jakaś naprawdę dobra gra w tematyce
policyjnej? I nie chodzi mi o takie jak Max Payne 3 czy LA Noire
– obie produkcje jedynie miejscami posiłkują się motywem
policji, w dodatku jedna jest mrocznym, napędzanym suspensem
thrillerem, druga natomiast przygodowym sandboxem dziejącym się w
latach 40 ubiegłego wieku. Chodzi mi tutaj o grę "o glinach"
z krwi i kości – gdzie mamy przedstawiony współczesny, dokładny
temat, poparty w dodatku odpowiednio dostosowaną rozgrywką. Taka
gra ostatnio była w 2005 roku, i był nią SWAT 4. I moje nadzieje z
Battlefield Hardline wiązały się właśnie z potencjałem
stworzenia nowoczesnej i ciekawej gry policyjnej – dopiero później
z godną kontynuacją serii oraz dobrym FPSem nastawionym na tryb
Multiplayer. Wygląda jednak na to, że na spadkobiercę SWAT
przyjdzie Nam jeszcze poczekać..
"Woop-woop!
That's the sound of da police!"
Tryb Single Player najnowszego Battlefielda opowiada
historię Nicka Mendozy, detektywa pracującego w Miami, który pada
ofiarą skorumpowanych współpracowników z policji, oraz rozpoczyna
walkę o odzyskanie dobrego imienia oraz doprowadzenie byłych
kolegów przed oblicze sprawiedliwości. Brzmi nieco tanio – i może
by tak było, gdyby nie zaskakująco ciekawa forma przedstawienia
fabuły, nawiązująca do internetowych seriali rodem z Netflixa.
Zamiast misji mamy odcinki, przy uruchomieniu gry mamy zajawkę
"poprzednio w Hardline", przy wyłączeniu natomiast krótką
zapowiedź tego, co doświadczymy w "następnym odcinku".
Ba, mamy nawet odliczanie w menu pomiędzy jednym odcinkiem a drugim.
Wszystko to sprawia, że sama rozgrywka jest świeża, wciągająca i przyjemna oraz nieco zrywa z dotychczasową, kiepską jakością
poprzednich odsłon kampanii Battlefield. I to nawet pomimo faktu że
to, co się dzieje na ekranie miejscami jest nie tylko tandetne, ale
przede wszystkim – niepotrzebnie goniące za "epickością"
serii Call of Duty. Bowiem tak, jak w BF 3, 4 czy Bad Company 2
zabijanie wrogów dziesiątkami, sekwencje wielkich bitew czy
ucieczek przez walące się budynki miały jeszcze jakiś sens, tak
tutaj nie mają one absolutnie żadnej racji bytu, oraz nijak nie
pasują do przedstawionej tematyki. Sekwencja z helikopterem jeszcze
ujdzie w tłumie, jednak jazda czołgiem? W grze mającej traktować
o policji? Nie wiem jak ktokolwiek mógł pomyśleć, że to dobry
pomysł. Sprawia to wszystko wrażenie, że twórcom po prostu
brakowało pomysłów – tym bardziej, że pierwsza połowa gry jest
naprawdę ciekawa i klimatyczna, nastawiona miejscami raczej na
skradanie oraz odpowiednie wykorzystywanie narzędzi, które zostały
oddane do naszej dyspozycji. Mamy paralizatory, ogłuszenia, puste
łuski do odwrócenia uwagi, czy też mechanikę "Freeze!"
- nasz bohater pokazuję odznakę, co sprawia, że do 3 wrogów w
których celujemy pistolet – rzuca swoją broń, oraz możemy ich
aresztować. O ile oczywiście nie spuścimy z nich wzroku, bo mogą
chwycić szybko za broń oraz próbować zastrzelić detektywa
Mendozę. W drugiej połowie kampanii jednak, niestety, nie ma zbyt wielu możliwości korzystania z tych dodatków – cały czas jesteśmy
bowiem zasypywani gradem kul, dziesiątkami oponentów oraz
sekwencjami, które nijak nie pasują do gry o policji – nawet
takiej w stylu "Zabójczej Broni".
"MPD,
drop your weapon!"
Oczywiście, mało kto kupuje grę z Battlefield w
tytule dla kampanii, oraz ukryć się nie da, że najważniejszym
elementem produkcji nadal jest tryb Multiplayer. W dodatku mamy tutaj
do czynienia z zabawą nieco inną niż w dwóch poprzednich
odsłonach serii, oraz mającą dostosować grę do realiów
miejskich i policyjnych. Wiąże się to z nastawieniem rozgrywki raczej na walki piechoty, inną konstrukcją map, czy nieuzbrojonymi
pojazdami. Na tym jednak tematyka "Cop vs Robbers" się
kończy, doprowadzając do paradoksalnej sytuacji w której, zamiast
grać policją czy bandytami, mamy wrażenie że wcielamy się w
przedstawicieli jakiś grup paramilitarnych. Żadna z ciekawych,
kryjących potencjał technik pokroju "Freeze!", czy też
promowanie podejścia do walki bez zabijania – nic z tych rzeczy
nie przeszło z Singla do Multiplayer. Jedyne co się zmieniło,
to animacja walki wręcz, gdzie zamiast kogoś zabić nożem –
powalamy go na ziemię i zakuwamy w kajdanki. Sytuacja jest tym
gorsza, że mamy dostęp do śmiesznie małej ilości broni i
gadżetów, w dodatku jeszcze podzielonej na broń dostępną
wyłącznie dla kryminalistów, oraz wyłącznie dla policji, co
czyni zdobywanie poziomów i ulepszeń prawdziwą katorgą.
Oczywiście, w Hardline pozostał stary system dobierania drużyn,
gdzie dołączasz się automatycznie do tej, która ma mniej graczy.
Chcesz nabić parę poziomów i odblokować celownik na policyjnej
strzelbie Stakeout? No to masz problem, bo grasz kryminalistą i
jesteś ograniczony do SPAS-12. Istnieje ewentualnie opcja
odblokowania "policyjnej" broni na kryminalną stronę i na
odwrót – jednak po nabiciu na niej porażającej ilości
doświadczenia, związanej z parudziesięcioma godzinami grania
wyłącznie tą zabawką i frakcją. Co, w połączeniu z obecnym
ograniczeniem, nie jest możliwe. Owszem, sam fakt że pistolety
wreszcie stały się pełnoprawnym elementem ekwipunku i przydatną
bronią jest ciekawy i tematyczny, jednak nie kosztem takich
ograniczeń, w efekcie wysysających przyjemność z zabawy.
Pozostaje jeszcze kwestia samych trybów gry..
"Battlefield:
Ride in Circles Simulator"
Hardline cechuje się całkiem rozsądnym wyborem
dodatkowych trybów gry, które mają urozmaicić nam zabawę ponad
Conquest, jednocześnie intensywnie nawiązując do tematyki całej
produkcji. Efekt tego jednak jest przeciętny - niektóre z trybów
są, a i owszem, ciekawe i przyjemne. Pozostałe natomiast,
delikatnie mówiąc, skromne, inne jednak – kompletnie
destabilizujące proces zdobywania doświadczenia. Zacznijmy od tych
najlepszych – Heist oraz Blood Money są znakomite. Pierwszy tryb
można określić jako Payday-wannabe – kryminaliści mają włamać
się do skarbca, zabrać cel misji oraz przetransportować do do
punktu ekstrakcji. Policja, oczywiście, ma temu zapobiec. Jest to
tryb, w którym zarówno tematyka Hardline, jak i sam Battlefield
pokazują prawdziwą klasę – rozbudowany, przyjemny, wymaga
ścisłej kooperacji w zespołach, ma idealny czas trwania oraz jest
niesamowicie wciągający. Bez wątpienia jest to najlepszy tryb poza
Conquestem. Na drugim miejscu jest Blood Money, który
stanowi swoistą wariację Capture the Flag – oba zespoły muszą
pobierać pieniądze z lokacji na środku mapy oraz uciec z nimi do
swojej bazy, gdzie odkładają je na swoją stertę. Zespoły mogą
sobie wzajemnie podkradać "zielone", oraz w inne sposoby
sabotować działania przeciwnej drużyny celem prześcignięcia w
ilości zebranej gotówki. Nieco gorzej natomiast prezentują się
małe, 10-osobowe tryby Crosshair i Rescue. Crosshair polega na
odeskortowaniu lub zabiciu specjalnego jedenastego gracza, VIP'a,
Rescue natomiast skupia się na ratowaniu bądź przejmowaniu
zakładników. Brak pojazdów, brak respawnów – innymi słowy,
Counter Strike na ubogo. I to bardzo, bardzo ubogo. Tym bardziej, że
Crosshair, nie da się ukryć, jest trybem robionym na kolanie, co
widać na każdym kroku – mapy są kompletnie nieprzystosowane do
takiej zabawy, zdobycie punktów jako ktoś inny niż VIP jest niemal
niemożliwe, nie lepiej zresztą z samą wygraną po stronie
kryminalistów. Bez wątpienia jednak najgorszym trybem w grze jest
Hotwire, będący czymś w rodzaju pościgowego Conquest, gdzie
otrzymujesz doświadczenie za jazdę po mapie. Ten
tryb ogranicza się do siedzenia w samochodzie od pierwszej do
ostatniej minuty meczu, oraz jeżdżenia w kółko, żeby nabić jak
najwyższą, absolutnie niebotyczną ilość doświadczenia, dzięki
czemu możemy odblokować wszystkie gadżety i broń w przeciągu
zaledwie paru godzin. Gra w dodatku w żaden sposób nie penalizuje
takich taktyk, przez co często spotykanym widokiem, zarówno w grze
jak i na materiałach gameplay, jest widok pełnego "zespołu"
krążącego w około jednej palmy czy budynku, nie
przeszkadzając ani sobie, ani nikomu innemu w "zabawie".
Co najgorsze jednak, tego trybu nikt ani nie naprawił, ani nie ma
zamiaru zmodyfikować – problem jest obecny już od bety, i jak
dotąd nikt nie raczył go zmienić, czy chociażby zmniejszyć ilość
zdobywanego exp. Doprowadziło to do sytuacji, w której serwery
Hotwire stały się "farmami doświadczenia" na których
każdy niedzielny gracz może sobie nabić tyle poziomów, ile będzie
mu się podobać – i nikt mu nie będzie przeszkadzał.
Going
back to Miami..
Pod względem technicznym gra prezentuje się nieźle.
Graficznie, oczywiście, Frostbite 3 potrafi wygenerować
niesamowicie piękne widoki, rewelacyjne animacje, mimikę twarzy
oraz efekty. Ofiarą postępu jednak padło słynne "Levelution",
dzięki któremu w BF4 mieliśmy rozpadające się budynki,
struktury, dziury w ścianach czy zmienną pogodę. System ten został
ograniczony, w sumie bez powodu, do absolutnego minimum -
zniszczalnych elementów map i niektórych ścian, oraz burzy
piaskowej na jednej arenie. A szkoda, bo w Heist czy Blood Money
mógłby on wprowadzić sporo wariacji oraz urozmaicić zabawę.
Problem pojawia się też przy wczytywaniu samej gry w Single oraz
Multi, co trwa wieki, nawet na bardzo mocnej konfiguracji sprzętowej,
i nie pomaga absolutnie żadna zmiana detali czy opcji Znacznie
lepiej prezentuje się oprawa dźwiękowa, która, podobnie jak w
przypadku poprzednich odsłon, trzyma najwyższy możliwy poziom –
zarówno w kwestii głosów, wybuchów, czy muzyki wykonanej przez
zespół Jamie N Commons. Drobnym problemem natomiast jest AI
przeciwników w trybie Single - które nie czyni absolutnie żadnego
wyzwania na każdym poziomie trudności. Oponenci nas nie widzą, nie
słyszą, nie umieją celować ani ostrzec kolegów przed
niebezpieczeństwem. Inteligencja sklecona ledwo-ledwo, byleby tylko
wiedzieli, którą stroną trzymać "klamkę" i jak nią
strzelać.
I
lost my mind in a city of lights..
Battlefield Hardline sprawia wrażenie gry
niezbyt potrzebnej, robionej na siłę i raczej z obowiązku niż z
uwagi na chęć wykorzystania motywu. Mamy mniej broni, mniej
opcji, mieszane tryby oraz kompletny brak wykorzystania potencjału,
jaki kryje się w tematyce kryminalnej i policyjnej. Mamy do czynienia zarówno z przeciętną
odsłoną BF, jak i przeciętną grą o policji. Jednak – czy jest
to gra słaba? Bynajmniej – jest to nadal bardzo dobry FPS z ciekawą kampanią i zróżnicowanymi trybami
Multiplayer. Czy jest to gra, w którą warto zagrać? Jak najbardziej, bowiem jest interesująca i mimo
wszystko wyróżnia się na tle innych Battlefield czy Call of Duty.
Jednak czy uważam tą produkcję za wartą pełnej ceny sugerowanej?
W życiu – jest to gra mniejsza, uboższa, i słabsza
względem poprzedniej odsłony, a paradoksalnie kosztuje więcej niż
Battlefield 4 Premium obecnie. Gdyby to był samodzielny dodatek
kosztujący połowę tej ceny – jak najbardziej byłoby warto ją
kupić, chociażby dla kampanii oraz trybu Heist. W obecnej chwili
polecam Wam jednak poczekać na obniżkę ceny, promocję czy też
przejście produkcji do EA Classics, a w międzyczasie na
zaspokojenie apetytu bawić się w Battlefield 4.
Moja ocena: 6+/10
+ ciekawa, oryginalna kampania
+ ilość gadżetów w trybie Single
+ odpowiednie wyważenie broni dotychczas bezużytecznych w serii
+ tryb Heist oraz Blood Money
+ świetna oprawa graficzna oraz dźwiękowa
+ ilość gadżetów w trybie Single
+ odpowiednie wyważenie broni dotychczas bezużytecznych w serii
+ tryb Heist oraz Blood Money
+ świetna oprawa graficzna oraz dźwiękowa
- beznadziejny tryb Hotwire
- niepotrzebny podział ekwipunku na "policyjny", oraz "przestępczy"
- słabe wykorzystanie motywu przewodniego produkcji
- jakościowy krok w tył względem poprzedniej odsłony
- jakościowy krok w tył względem poprzedniej odsłony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz