wtorek, 9 sierpnia 2016

Szybka Piłka: Suicide Squad



Właśnie wróciłem z seansu Suicide Squad, i dodam swoją opinię do rosnącej górki kontrowersji:


Suicide Squad, u Nas idiotycznie przetłumaczony na "LEGION" Samobójców oferuje chyba najoryginalniejsze podejście do własnej niszy, bezbłędnie napisane i idealnie wierne swoim komiksowym odpowiednikom postacie, oraz dobry, interesujący FILM. Nie sklejkę gagów połączonych nitką, nie standardowe, nudne filmiszcze z nową naklejką, nie pretensjonalny bełkot - tylko ciekawy, przyjemny w odbiorze i oryginalny film. Taki, który nie opowiada o kolejnym niezachwianie przekonanym o swojej cudowności herosie czy konflikcie mającym teoretycznie eskalować uniwersum, tylko o grupie potępieńców i wyrzutków - mogących, i chcących pokazać że mogą być kimś lepszym, co bardzo miło przypomniało mi o Guardians of The Galaxy. SS w dodatku pokazuje w mojej opinii najlepszą wersję "Fan Service" jaką widziałem od dawna w filmie - zamiast idiotyzmów pokroju Knightmare z BVS mamy krótkie motywy diabelnie ubogacające sam seans, oraz dodające co nieco ciekawego dla uważnego widza - Harley w klasycznym kostiumie czy cameo Flasha były po prostu zajebiste, Batman u Deadshota zresztą tak samo.

W przypadku tego egzemplarza kompletnie straciłem wiarę w profesjonalną krytykę filmową. Przepraszam, ale oceny rzędu 2-3/10 w moich oczach sugerują poważne zatrucie umysłu recenzenta, nieuleczalnie otrutego najnowszym Ghostbusters, i nie będącego w stanie opuścić strefy komfortu Marvela.
Bo właśnie z tego mam największy ubaw - jakie "straszne" wady "profesjonalni" krytycy tutaj znajdują. Do największych należy:
- kiepski editing filmu
- pełno niepotrzebnych scen
- beznadziejny antagonista
I nie dość, że z żadną z nich się nie zgadzam. to tkwi w sprawie jeszcze jeden kolec.
Wiecie, jaki film trzaska spadając dokładnie te gałęzie? Deadpool, którego tak strasznie krytycy pokochali, super film i 9/10. Tylko Deadpool przy tym był absolutnie sztampowy, nieciekawy i własnym humorem potrafił zatrzymać tempo filmu nie gorzej niż próg zwalniający. I mimo że tak, podobał mi się bo Ryan Reynolds odwalił świetną robotę - to sam film uważam za bardzo średni, miejscami wręcz słaby i ciągnący swój humor do momentu irytacji. Suicide Squad w żadnym momencie nie sprawiał tego wrażenia, potrafiąc pogodzić momenty śmieszne, poważne, stanowiące backstory, ekspozycję i moment spokoju w jeden, spójny seans.

I jeżeli nie przestaliście czytać po porównaniu do Deadpoola to wkurzę niektórych z Was jeszcze bardziej - w moich oczach był to najlepszy Superhero Movie jaki widziałem w tym roku jak dotąd. Lepszy niż BVS, aczkolwiek o to nie trudno. Lepszy niż Deadpool z powodów które opisałem wyżej. I lepszy niż Civil War, bo w odróżnieniu od Civil War miał jaja by trzymać się materiału źródłowego od A do Z, niczego nie pomijając ani nie wprowadzając dłużyzn.

Jedyne, do czego ja mógłbym się doczepić w SS, to zawartość Jokera, reklamowanego na każdym posterze a obecnego dosłownie kilka minut. A szkoda, bo wizja Leto mnie zainteresowała równie mocno jak Ledger kiedyś. Poza tą ujmą jednak - w moim rankingu Suicide Squad stoi tuż obok Strażników Galaktyki i Ant-Mana, moich ulubionych filmów Marvela. Tak, o wiele niżej niż Mroczny Rycerz, jednak to już inna klasa filmu.


Ode mnie - solidne 8/10 i pełna rekomendacja.
I jeszcze jedno - Soundtrack jest po prostu genialny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz