Do gier ze stajni LEGO mam wyjątkowo miękkie serce. Owszem, od pierwszej odsłony Star Wars w roku 2005 nie zmieniły się w żadnym znaczącym stopniu, jednak nadal stanowią przykład gry lekkiej, wciągającej i przyjemnej - niezależnie czy grasz w kooperacji, czy samemu. Oczywiście, trafiają się w tej serii gry lepsze (Batman), gorsze (Avengers) jak i naprawdę kiepskie (Indiana Jones), jednak każdej mimo wszystko lubię dać szansę - przekonać się czy magia autoparodii i lekkiego tonu mnie porwie, czy może po kilku godzinach zniechęci. I niech mnie diabli jeżeli przy najnowszej odsłonie, będącej egranizacją VII Epizodu Star Wars - nie dałem się porwać bez reszty. Co więcej, po przegraniu około 26 godzin i ukończeniu każdej misji, zadania czy wyścigu - doszedłem do smutnej konkluzji, że przy tej grze bawiłem się o wiele lepiej niż przy rozdmuchanym, kosztownym i "dużym" Star Wars Battlefront EA..
Solo, we'll figure it out. We'll use the Force.
Produkcja - jak nazwa wskazuje - jest bezpośrednią adaptacją najnowszego filmu ze stajni Gwiezdnych Wojen, umiejscowionego 30 lat po zakończeniu Powrotu Jedi. Mój pierwszy problem pojawił się już przy zapowiedziach, bowiem w teorii robienie gry LEGO na podstawie jednego filmu nie ma za wiele sensu - przy tendencjach do skracania zawartości i tradycji podsumowania kilku filmów na raz w tej lekkiej i kreskówkowej formie. W miarę zabawy jednak moje obawy zostały rozwiane, bo LEGO TFA rozbudowuje całkiem sporo zabawy ponad film - dodając misje opowiadające o mniej ważnych bohaterach, ich motywacjach czy swego rodzaju prologach do najnowszego filmu. Znajdziemy tutaj przyjemny rozdział o Poe Dameronie, Maxie Von Sydowie (przepraszam, Loru San Tekce..), czy chociażby poziom w którym kierujemy jako Kylo Ren i Phasma, szukając danych dotyczących położenia kryjówki Skywalkera i bazy Ruchu Oporu. I mimo że bynajmniej nie znajdziemy tutaj niczego trzęsącego naszym pojęciem na temat nowych bohaterów - bo LucasDisney chyba sam nie wie w którą stronę chce je poprowadzić - to całość w opinii twórców oraz reprezentacji Disneya "Kanon" stanowi, oraz rozbudowuje produkcję na tyle, że gra nie sprawia wrażenia ślepego skoku na kasę. I, jak napisałem wyżej - stanowi też całkiem pokaźny kawałek zawartości, zwłaszcza za proponowaną cenę.
Chewie... we're home.
Przejdźmy jednak do najważniejszej kwestii - czy ta gra w jakikolwiek sposób stanowi rozwinięcie bądź ulepszenie dotychczasowej formuły gier z klockami? Prawdę mówiąc, to mniej więcej tak - rozbudowuje na tyle elementów i dokłada na tyle nowości, żeby akurat uniknąć wrażenia powtarzalności oraz obcowania z tą samą grą, tylko w innej czapce. Najmocniej reklamowaną i chyba najciekawszą nowością jest tzw Multibuild, który pozwala Nam skorzystać z różnych rozwiązań tej samej sytuacji, bądź utworzenia rozmaitych sposobów podejścia do poziomu, czy też znalezienie sekretnych Minizestawów albo pokoi. W praktyce sprawdza się to całkiem przyjemnie - oraz pozwala ruszyć szarymi komórkami, rozbudowując interakcję ze światem ponad duszenie klawiszy użycia, skoku, oraz ciosu mieczem/strzału z blastera. Nawiązując do kwestii strzelania natomiast - kolejną wielką nowością w The Force Awakens jest.. system osłon. Tak, mniej więcej podobny do Gears of War czu Uncharted, standardowy system osłon, wychylania się zza nich, oddawania strzału i chowania niczym agresywna drewniana kaczka na strzelnicy. I pomimo że początkowo pomysł wydał mi się co najmniej niedorzeczny, zwłaszcza przy formacie gry LEGO, niezbyt przystosowanej do takiej walki - też został zaimplementowany w sposób sprawny i urozmaicający rozgrywkę. Stanowi on raczej dodatek do standardowej walki niż jej zastąpienie, przechodząc z jednej formuły strzelania w drugą w określonych momentach danego poziomu - perfekcyjnie przełamując jakiekolwiek ryzyko wkradnięcia się w zabawę monotonii czy stagnacji. Ostatnie co zasługuję na uwagę, bo stanowi chyba mój ulubiony element całej gry - to misje "latane" tym razem potrafiące pogodzić zarówno sekwencje "na szynach" w starym stylu, jak i możliwość robienia beczek i akrobacji w otwartych przestrzeniach, gdzie mamy do wykonania określone cele. I naprawdę, smutny to moment w którym gra dla dzieci (czy inaczej - dla wszystkich) potrafi prezentować lepszy i bardziej satysfakcjonujący system latania niż wspomniany wcześniej "pełnoprawny" Star Wars Battlefront. Jedno, że możemy latać do woli, eliminując myśliwce i unikać ognia na naprawdę sporych, otwartych arenach - to nawet sekwencje "szynowe" sprawiają wrażenie interesujących, przemyślanych i cóż.. diabelnie efektownych. Zwłaszcza w solowej misji Kylo Rena, kierując jego Lambdą 2.0 w pogoni za ambasadorem Ruchu Oporu można było poczuć siłę ognia statku, jego prędkość i zwrotność, a wszystko w pełnym efektów, wybuchów i atakujących myśliwców pościgu.
That lightsaber... It belongs to me.
Na co natomiast zwróciłem uwagę już po kilku minutach gry, oraz co szczególnie ucieszyło moje oczy - to gruntowne dopieszczenie wszystkich animacji, jakie znajdują się w grze. To była chyba jak dotąd największa bolączka dotychczasowych gier LEGO - że animacje postaci były niemal niezmienione od roku 2005, a co za tym idzie - w obecnych czasach niesamowicie sztywne i drażniące. Doprowadzało to do sytuacji w której nawet dobre gry z klockowej stajni - jak Hobbit, czy Batman - wyraźnie traciły w oczach z uwagi na nakładanie kolejnych i kolejnych filtrów graficznych, przy jednoczesnym zostawieniu jakości wszystkich animacji po staremu.The Force Awakens wprowadził gamę zupełnie nowych, milszych dla oka i płynniejszych ruchów w każdej dziedzinie gry. Zarówno w poruszaniu się, jak i prowadzeniu pojazdów, jak i walce wręcz czy na dystans - gra teraz "płynie" o wiele bardziej jednostajnie, żeby nie rzec realistycznie w przypadku gry traktującej o gadających, machających mieczami kawałkach plastiku. A to zwłaszcza walka na miecze zwróciła moją uwagę, wraz z ekstensywną modyfikacją i kreacją własnych postaci LEGO. Każdy kolor czy rodzaj miecza świetlnego ma własny schemat ruchów, każdy blaster zachowuje się inaczej i oferuje inne funkcje dodatkowe, a każdy pojazd latający ma odmienne uzbrojenie, sterowność czy przyspieszenie. Dzięki temu po ukończeniu wątku głównego możemy grać po swojemu - powtarzając misje w poszukiwaniu wcześniej zablokowanych fragmentów czy po prostu eksplorując planety za różnorodnymi "znajdźkami". I do okolicy 80-90% Osiągnięć gra jest niesamowicie przyjemna - tym większa szkoda, że ostatnich 10% niestety jest tym samym, co w każdej grze LEGO - grindem agresywnym jak pitbull ze wścieklizną. I naprawdę chciałbym żeby gry z tej stajni potrafiły kiedyś wymyślić inna metodę czy sposób na zachęcenie graczy do ukończenia 100% zabawy niż satysfakcja i jedna misja-żart. Bo nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o konieczność zebrania "Prawdziwego Jedi" i Minizestawów na wszystkich misjach - nie kiedy do ukończenia gry liczą się też odblokowane postacie. A ceny tych w "klockowej" walucie wahają się od znośnych aż po wymagające kilkudziesięciu minut cierpliwego zbierania, co nie potrafi zbyt skutecznie motywować do "calakowania" gry.
Hope is not lost today... it is found.
Jeżeli chodzi natomiast o jakość graficzną produkcji - cóż, jest taka jak zawsze. Ładna, schludna, dostosowana do własnej tematyki, upstrzona odpowiednimi filtrami i efektami żeby maksymalnie urealnić doświadczenia z zabawy. Spełniająca swoją rolę. Bynajmniej nie chciałbym nigdy gry LEGO z wykorzystaniem wszystkich bajerów, grafiką rodem z Crysis i wymaganiami z kosmosu, bo to częściowo umniejszyłoby ogólną wartość tej gry na rynku. W moich oczach takie powinny być wizualnie i technicznie gry z tej niszy - ładne, jednak dostępne dla wszystkich platform i tych starszych komputerów, żeby jak największa grupa użytkowników mogła się nimi cieszyć. Podobnie jest z kwestiami dźwiękowymi - wszystkie zostały przeniesione z filmu w stosunku 1:1, a nagrań do misji dodatkowych udzielili Ci sami aktorzy co z filmu. To także jest odpowiednie podejście, ujednolicające doświadczenie i doprowadzające nie jeden raz do niezłego śmiechu. Zwłaszcza linijka Harrisona Forda dotycząca "Wookie Cookies" mnie urzekła bez reszty. Co do optymalizacji natomiast - jest równie dobra jak w każdej poprzedniej grze z klockami w roli głównej. Czy masz komputer nowy, czy mający dwa lata, czy sześć - możesz być pewien że tak jak poprzednie gry, tak i The Force Awakens uruchomisz bez większego problemu po ewentualnym zmniejszeniu detali czy przestawieniu w tryb DX9.
That's one hell of a pilot!
Pozostaje mi więc podsumować LEGO TFA jako kolejny porządny tytuł w stajni Traveler's Tales, twórców wszystkich klockowych gier od roku 2005. Możemy w przyjemny sposób jeszcze raz "przeżyć" najnowszy film, dowiedzieć się czegoś ciekawego o głównych i pobocznych bohaterach, oraz po prostu spędzić kilkanaście-kilkadziesiąt godzin dobrej zabawy. Szkoda jedynie, że do rzeczywistego ukończenia gry trzeba przestawić umysł na agresywne zbieranie waluty i kupowanie postaci, co w żadnej grze dotychczas nie było zbyt dobrym pomysłem - zmuszając graczy do całych godzin biegania i szukania "monet", bądź grzebania w świecie gry za małymi oszustwami by ułatwić sobie życie. Jednak mimo wszystko, nie jest to bynajmniej obowiązek gracza - i możemy ograniczyć zabawę do ukończenia wątku głównego, wątków pobocznych i zadań znajdujących się w świecie gry na rozmaitych planetach. I wierzcie mi - to w zupełności wystarczy, żeby spędzić w grze kawał czasu wypełnionego pierwszorzędną zabawą. Jeżeli nie czujecie zmęczenia grami LEGO - to jest tytuł definitywnie wart polecenia, zwłaszcza za swoją cenę. 70 złotych za edycję zwykłą i 99 za piękną kolekcjonerkę z Season Passem oraz minizestawem klocków do samodzielnego złożenia i podziwiania - to naprawdę dobra oferta i niezła gratka dla każdego zainteresowanego sprawnie zrobioną i niesamowicie przyjemną grą w uniwersum Star Wars.
Moja ocena: 8/10
+ świetna "egranizacja" świetnego filmu
+ misje dodatkowe
+ system osłon, Multibuild
+ znakomite latanie w każdym wydaniu
+ gruntownie odświeżone animacje
+ grafika i udźwiękowienie, nadal na odpowiednio wysokim poziomie
+ optymalizacja pozwalająca odpalić grę niemal na każdym sprzęcie
- chcąc ukończyć produkcję w 100% - trzeba być gotowym na agresywny grind..
- nadal jest to ta sama formuła gry LEGO, która nie przyciągnie nikogo znudzonego serią.
+ misje dodatkowe
+ system osłon, Multibuild
+ znakomite latanie w każdym wydaniu
+ gruntownie odświeżone animacje
+ grafika i udźwiękowienie, nadal na odpowiednio wysokim poziomie
+ optymalizacja pozwalająca odpalić grę niemal na każdym sprzęcie
- chcąc ukończyć produkcję w 100% - trzeba być gotowym na agresywny grind..
- nadal jest to ta sama formuła gry LEGO, która nie przyciągnie nikogo znudzonego serią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz