poniedziałek, 22 lutego 2016

Krytycznym okiem: Pillars of Eternity - The White March


"Filary Wieczności" wykonały kontratak prosto w zasoby wolnego czasu wbijając bezbłędny cios krytyczny. Moja druga najlepsza gra 2015 roku oraz jedna z nielicznych produkcji, które oceniam z czystym sumieniem na "dychę" otrzymała dwuczęściowy dodatek umiejscowiony na północy świata gry - w rejonie skutej lodem, tajemniczej Białej Marchii. I już od momentu ponownego uruchomienia gry i usłyszenia muzyki w menu głównym wiedziałem, że wszystkie inne gry rzucę na bok, żeby zagłębić się w uniwersum oraz przeżyć kolejną wielką przygodę. I jedno mogę Wam powiedzieć od razu - White March oferuje jeszcze więcej tego, za co pokochałem podstawową wersję gry. Szkoda jedynie, że do tej beczki miodu zostało teraz dołożonych kilka łyżek dziegciu.. 


Zimno, ciemno, do domu daleko..

  Za TWM zdecydowałem się zabrać kompletnie w ciemno - bez oglądania trailerów, czytania zapowiedzi czy wgłębiania się w to, co będzie oferował. I pod względem jakości scenariusza mogę ze spokojnym sumieniem powiedzieć, że reprezentuje tą samą klasę co kampania główna. Mamy tym razem do czynienia z czymś mniej wywrotowym i oryginalnym niż podstawka, jednak oferującym bardziej "heroiczną" przygodę ocierającą się o klasykę gatunku Fantasy. Aspekt fabularny zyskał kilka dodatkowych elementów, które w pewien sposób udoskonalają już i tak znakomity skrypt podstawowej gry. Po pierwsze, otrzymujemy trzech nowych towarzyszy - którzy przebijają się do ścisłej czołówki pod względem oryginalności w całej grze. Zwłaszcza Diablica z Caroc - jest po prostu świetna, oraz w idealny sposób podkreśla ten niepokojący ton całego uniwersum gry, kręcącego się wokół manipulacji duszą, umysłem, człowieczeństwem. Stanowi ona "żywy" - w pewnym sensie - dowód na to, że być może bawienie się w bogów nie jest przeznaczone śmiertelnikom, oraz przerażające widmo "chorób duszy" jest dla Nas słuszną karą. Warto też wspomnieć o poziomie misji pobocznych - zarówno dotyczących towarzyszy, jak i zbieranych od mieszkańców wioski Krzepa. W moim odczuciu Biała Marchia jest dużo ciaśniej "upakowana" zawartością poboczną niż większość lokacji w wersji podstawowej. Dzięki temu staje się to bardzo ekstensywny dodatek, który gwarantuje wiele godzin zabawy w w nowych lokacjach . Kolejnym elementem jest nowa frakcja oponentów, która prezentuje miejscami nawet więcej potencjału niż pokrewne masonom Bractwo Ołowianego Klucza, oraz buduje ciekawy kontrast obu frakcji. Tam gdzie wrogowie których ścigamy w podstawce działali potajemnie, zza kulis, posługując się skrytobójstwem i sabotażem - tak siła, z którą mierzymy się w The White March stanowi bezduszne, bezpośrednie i śmiertelnie wyraźne niebezpieczeństwo. Nie zdradzę Wam oczywiście tutaj żadnych nazw czy szczegółów, oraz sugeruję żeby nie "Googlać" w ich poszukiwaniu - zepsujecie sobie tylko zabawę i to niesamowite wrażenie jakie sprawiają podczas gry.


Szary Śpiący..?

  Oczywiście dodatek to nie jest tylko komplet nowych lokacji i zadań. Wprowadzonych też zostało całkiem sporo zmian w mechanice gry - jednych mile widzianych, innych niestety niepotrzebnych. Z pewnością jestem niesamowicie zadowolony z nowego systemu dzielenia jakości uzbrojenia, wraz z przypisującymi do postaci artefaktami na czele. Daje to jeszcze większą motywację do wykonywania zadań i przeczesywania pomieszczeń, żeby znaleźć wszystkie najlepsze zabawki, wzmacniając je coraz bardziej w miarę użytkowania podczas walki. Podobnie ze zwiększeniem limitu poziomu z dwunastego na szesnasty, dzięki czemu nie znajdujemy się od pewnego momentu w sytuacji, w której wykonywanie zadań przestaje mieć sens. Problem jednak polega na tym, że nieco ucierpiał na tym balans poziomu trudności - który w podstawce był wyważony doskonale. Może kwestia leży w moim doświadczeniu z mechaniką gry, jednak po ukończeniu pierwszej części The White March zarówno w drugiej odsłonie, jak i w podstawowej części świata Pillarsów nie było momentu, miejsca czy przeciwnika, który sprawiłby mi jakąkolwiek trudność. Nowa "klasa" ulepszania przedmiotów, artefakty z kilkoma linijkami bonusów, większe poziomy, zdecydowanie bardziej szczodre obdarowywanie nowym sprzętem - wszystko to skutkuje brakiem wyzwania pod koniec kampanii - elementem, który w grach cRPG uwielbiam. Nie nastał tutaj żaden moment ostatecznej próby, gdzie przekonałbym się jaki potencjał prezentuje moja postać. Nawet przez Bezkresne Ścieżki i "Władcę Ciemności" przeszedłem jak ciężkozbrojny środek przeczyszczający przez nieprzygotowane, mroczne i kamienne jelito. Owszem, wrażenie potęgi postaci potrafi być przyjemne i satysfakcjonujące, jednak kiedy istnieją w tym jakieś ramy i kontekst - a brak zwiększenia poziomu przeciwników poza dodatkiem wyraźnie zmniejsza to odczucie.


Reload, Reload, Reload..

  Jednak to nie balans jest tutaj najgorszym problemem - i tak jest o niebo lepszy niż większość współcześnie wydanych gier RPG. Problemem The White March jest ilość bugów które w tajemniczy sposób nagle w grze się pojawiły. Nie potrafię tego zrozumieć - przecież stan techniczny Pillars of Eternity na premierę rok temu był idealny, oszlifowany niemal do perfekcji. Grając w The White March natomiast kilkukrotnie natrafiłem na różnorakie błędy. I mniejsza o wyłączające się Auto AI czy inne drobiazgi - podczas gry czterokrotnie natrafiłem na bardzo, ale to bardzo "gorące" sytuacje w których mało brakowało, a byłbym zmuszony rozpocząć całą zabawę od nowa i przeznaczyć kilkunastogodzinny plik zapisu na śmietnik. Groźnie zrobiło się zwłaszcza podczas zdobywania jednego artefaktu, oraz pod sam koniec pierwszej części dodatku. Rozmowy nie chcą się "załączyć", dwukrotnie nie mogłem zebrać "lootu" z przeciwników - z czego jeden raz był tam klucz do otwarcia skrzyni podczas misji - a skryptowane momenty podczas zabawy przestają działać albo nie uaktualniają dziennika. Doprowadza to do scen godnych horroru, kiedy to jestem zmuszony wymyślać coraz to nowe sposoby na załadowanie sceny czy walki bo "może tym razem zaskoczy". Pozostaje mieć nadzieję że zostanie to załatane, bo w tej chwili jest to bardzo poważna bolączka - tym bardziej przy raczej średniej aktualizacji systemu autozapisów. W obecnej chwili nie wyobrażam sobie nawet podchodzić do zabawy w Próbie Żelaza, gdzie mamy tylko jeden plik zapisu i kiedy postać umiera - jest kasowana. Jestem pewien, że prawdopodobieństwo ukończenia gry w tym trybie wynosi jakieś 50 procent - i to bynajmniej nie przez poziom trudności.


Filary Białości.

W tym dodatku znajduje się wszystko, za co uwielbiam Pillars of Eternity - świetni towarzysze, przejrzysty i intuicyjny system RPG, znakomity scenariusz i ogrom zawartości. Jest tu dużo nowego, oraz w ostatecznym rozrachunku ubogacającego świat produkcji. Tym bardziej więc szkoda, że w obecnym stanie wypłynęło tyle błędów, które potrafią być szkodliwe dla gracza - a wydają się wręcz amatorskie. Wierzcie mi, gdyby podstawowa wersja gry wyszła w takim stanie w jakim wyszedł ten pakiet - bez wątpienia nie otrzymałaby ode mnie oceny 10/10. Jednak nawet cierpiąc na kilka problemów - The White March prezentuje sobą ogromną wartość oraz wciągnął mnie do ponownej zabawy z nową siłą, być może większą niż kiedykolwiek. Z jednej strony pozostaje mi doradzić powściągliwość - poczekajcie na łatkę 3.1 aż twórcy naprawią najbardziej niebezpieczne błędy w strukturze gry. Z drugiej jednak - jeżeli jesteście równie wielkimi fanami PoE jak ja, to nie będziecie w stanie. I wtedy życzę Wam wspaniałych przygód, odrobiny cierpliwości, oraz wypracowania nawyku zapisywania stanu gry co kilkanaście minut w różnych plikach.


Moja ocena: 8/10
+ klimatyczne lokacje
+ świetny scenariusz
+ nowi towarzysze
+ zaktualizowany system lootu oraz zdolności
+ bogactwo zawartości

- problemy z balansem trudności
- niepokojąca ilość bugów i błędów





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz