Nowego Wiedźmina, jak każdą
odsłonę serii, kupiłem dosłownie w dzień premiery - 19 maja - i od
tego dnia gram. Z początku trudno było mi nawet powiedzieć coś ponad "wow". "Cudo". "Dzieło sztuki". "Jedna
z najlepszych gier w jakie grałem w całym życiu". Wiele,
wiele lat minęło od premiery jakiejkolwiek gry, która by mnie tak
pochłonęła – bez reszty, trzymając mocno przez cały weekend od
popołudnia do czwartej-piątej nad ranem. I ciągle pragnącego
więcej i więcej. Z każdą godziną coraz bardziej zachwyconego
ogromem osiągnięć, których dokonał CD Projekt RED - takich, które
rewolucjonizują gatunek RPG. I przede wszystkim stanowiących wzór, jak należy robić gry komputerowe. Zapraszam Was zatem do mojej
recenzji - podsumowującej dlaczego Wiedźmin 3 jest jedną z tych
gier, które złotymi literami wpiszą się w kanon gier
komputerowych wszech czasów.
"Coś
się kończy, coś się zaczyna."
Akcja
Wiedźmina 3 ma miejsce pół roku po zakończeniu Zabójców Królów.
Geralt w towarzystwie Vesemira poszukują Yennefer, która służy na
dworze cesarza Nilfgaardu, Emhyra. Kiedy jednak Nasz Wiedźmin i Yen
się odnajdują, na jaw wychodzi o wiele poważniejsza sprawa –
powrót "córki" herosa, Ciri, która jest poszukiwana
przez złowrogie siły Dzikiego Gonu. W ten sposób rozpoczyna się
misja Geralta, mająca na celu odnalezienie i pomoc Ciri – a która
będzie prowadzić naszego bohatera przez niemal wszystkie Królestwa
Północy, oraz wyspy Skellige. Sam wątek główny starczy na około
25-35 godzin w zależności od tempa gry, do tego jednak należy
doliczyć zadania poboczne, których ilość jest, powiedzmy sobie
szczerze, oszałamiająca. I to nie tylko o liczbę tutaj chodzi, bo
twórcom udało się jeszcze uniknąć tego, czego w kontekście
side questów obawiałem się najbardziej, a co nazywam
"MMORPGizacją" wszelkich wątków dodatkowych. Na to
cierpi Dragon Age 3 – mamy tonę, multum, krocie i chock-full
różnorakich zadań pobocznych, większość z nich jest jednak monotonna, przewidywalna i oklepana. W Wiedźminie jest
zupełnie inaczej – tutaj każdy bez wyjątku Quest, Zlecenie czy
Poszukiwanie jest oryginalne, zarówno w formie, jak i samej treści.
Pozornie proste zadanie może okazać się wielowarstwowe i
skomplikowane, zwykłe polowanie na Południcę może przynieść
nieoczekiwany rezultat i ujawnić przerażające fakty, a z pozoru
nudne Poszukiwania są wypełnione po brzegi ciekawymi notatkami,
księgami, pamiętnikami czy listami, które niesamowicie pogłębiają
świat gry oraz nadają nowy sens jego eksploracji. W Dzikim Gonie
po raz pierwszy dowiadujemy się czegoś więcej o pozostałych
Szkołach Wiedźmińskich, zwiedzamy stare kryjówki, odkrywamy
tajemnice i zapomniane sekrety wiedźminów sprzed lat, oraz
odnajdujemy ich dziedzictwo w postaci zestawów pancerzy, broni i
przepisów alchemicznych. Najważniejsze jest jednak, że nie mamy
tutaj do czynienia z monotonią, oraz każde z zadań
pobocznych ma w sobie siłę, ma dobrą kreację postaci, ma to coś, dzięki czemu czujemy się zaangażowani w to, co robimy. Tak samo ma się sprawa z wątkiem głównym
– który jest znakomity. Świetnie napisany, wyważony, ciekawy,
płynny i wciągający jak wszyscy diabli. Spotykamy w dodatku nie
dość, że całą gamę starych znajomych z poprzednich odsłon, to
jeszcze ogrom postaci, które dotychczas pojawiły się wyłącznie
na kartach książek Sapkowskiego. Uważam to za znakomity wybór
twórców, którzy w ten sposób udowadniają, że nie zapomnieli o
materiale źródłowym oraz oddają mu należyty hołd. Nie będę
Wam oczywiście zdradzał niespodzianki, o kogo konkretnie chodzi,
gwarantuję Wam jednak – będziecie bardzo mile zaskoczeni.
"Każdy
szermierz dupa, kiedy wrogów kupa."
Jednak
najmocniejszym elementem produkcji wbrew pozorom nie jest tutaj sama
historia. Moim zdaniem najważniejsze jest, jak dopracowany,
zróżnicowany i przyjemny jest gameplay, oraz jak znakomicie
wpasowuje on się w kreację świata gry oraz fabuły. Twórcy dali
nam to, czego poprzednim odsłonom Wiedźmina brakowało najbardziej
– otwarty, ogromny świat, który możemy do woli
zwiedzać, w którym polować, czy wykonywać zadania zlecone przez mieszkańców.
Co jeszcze lepsze, świat Wiedźmina 3 naprawdę żyje – NPC
zachowują się naturalnie, pracują w dzień, w nocy idą spać,
ulice czy wioski pustoszeją, jest większa szansa że napadną Nas
bandyci albo jakaś maszkara. Nie gorzej jest zresztą z samymi
potworami, które aktywnie działają w świecie gry, atakują wioski
i samotnych podróżnych, lub pilnują własnych gniazd. Nie potrafię
słowami określić swojego szoku, kiedy zobaczyłem swobodnie latającą na niebie wiwernę, dynamicznie
zmieniającą miejsce polowania i zamieszkania w świecie gry. Mamy tutaj do czynienia z naturalną narracją jaką
dotychczas mógł się pochwalić tylko Shadow of Mordor – sami
tworzymy historię, sami możemy polować, szukać śladów i gniazd,
i to wszystko bez brania questów w wiosce. Dzięki temu naprawdę
chcemy eksplorować świat gry - jeździć konno po bezdrożach czy
wspinać się na górskie przesmyki i strome klify. Dostosowane do
tego zostało sterowanie postacią – byle
płotek nas nie blokuje, możemy skakać, pływać, ba – nawet
nurkować w głębokich rzekach i morzach, szukając zatopionych
wraków i skrzyń. Podobnie z samą walką, która została na
potrzeby tej odsłony skonstruowana i przemyślana od zera, zrywając
zarówno z głupotą i rytmem z pierwszej odsłony, oraz miejscami
bolesną chaotycznością z drugiej. Starcia są szybkie, wymagają
strategicznego myślenia, blokowania i kontrowania, oraz odpowiedzialnego korzystania z petard i eliksirów. Podczas walki z
potworami musimy uważać, nie dać się otoczyć, używać
odpowiednich Znaków, natomiast podczas starć z ludźmi kluczem jest
odpowiednie ustawianie się, uniki oraz parady. W dodatku po
raz pierwszy Geralt ma do dyspozycji kuszę – która znakomicie
sprawdza się jako broń pomocnicza do strącania latających
przeciwników, walki pod wodą czy eliminowania wrogich łuczników.
"Świat
się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy."
Podobnej
renowacji doczekał się ekwipunek – mamy teraz ograniczenie
dopuszczalnego ciężaru przenoszonego sprzętu, w związku z czym od
czasu do czasu musimy zadbać o nowe juki dla konia i pozbyć się śmieci. Szkoda jedynie, że nie otrzymaliśmy żadnej
skrytki depozytowej czy skrzyni – jakiegokolwiek miejsca, w którym
możemy trzymać nieużywane przedmioty. Geralt niestety nosi
wszystko przy sobie, a że nawet składniki alchemiczne i
rzemieślnicze mają swoją wagę – musimy bardzo odpowiedzialnie
gospodarować zasobami i miejscem w plecaku. Sądzę, że to ma
swój urok (w końcu wiedźmin cały czas jest "na trakcie"),
jednak nie obraziłbym się za skrzynkę depozytową u Vivaldich w
którymś z darmowych DLC. Ulepszony został też system tworzenia
przedmiotów i alchemii. Nowe pancerze i miecze możemy wykuć u
płatnerza i kowala za pomocą odpowiednich schematów i składników,
wreszcie jednak mamy możliwość "rozbiórki" nieużywanych rzeczy na składniki rzemieślnicze. Miecze możemy rozłożyć
na sztaby metali, pancerze na kawałki skóry i blachy, śmieci na
przydatne odczynniki, a wszelkie "potworne" kawałki na
prostsze składniki alchemiczne. Dzięki temu naprawdę warto
zwiedzać świat gry i zbierać dosłownie wszystko, co nie jest
przybite do podłogi gwoździami, niezależnie jak bezużyteczne wydaje się na pierwszy rzut oka. Pochwalić trzeba też zmiany w
systemie alchemii – wreszcie nie musimy medytować przy ognisku,
żeby stworzyć miksturę czy petardę, jednak teraz nie możemy
zbierać wykreowanych przedmiotów w nieskończoność. Każdy
wykreowany przedmiot ma ograniczoną ilość "użyć" –
3-4 mikstury oraz 2-3 petardy. Kiedy nam się ten zapas skończy, nie
ma możliwości stworzenia kolejnych Jaskółek czy Samum – zamiast
tego trzeba przejść w medytację i odpocząć, nawet jedną
godzinę, oraz uzupełnić wszystkie brakujące przedmioty, zużywając
przy tym alkohol, proszki alchemiczne czy pasty na oleje. Nie mogłem
na początku się do tego przyzwyczaić, jednak wyjściowo bardzo
przyspiesza to rozgrywkę, likwiduje monotonne chwile patrzenia na
gotujące się mikstury oraz zmusza do dalece bardziej
odpowiedzialnego korzystania ze wszystkich dostępnych środków pomocniczych.
Rzeczą, którą także zauważyłem, a którą bardzo doceniam, jest
dopracowanie ekonomii świata gry, w związku z czym Geralt nie staje
się w pewnym momencie milionerem, jak to było w poprzednich odsłonach. Złota
dostajemy rozsądne ilości, przedmioty w sklepach są drogie,
jedzenie i czysta woda zwłaszcza, wszystkie usługi kowalskie też są płatne. Sprawia to, że musimy
cały czas kontrolować finanse naszej postaci, korzystać z usług
rozbiórki przedmiotów kiedy najbardziej nam się opłaca, szukać
składników raczej samemu, oraz tworzyć nową broń i pancerze
kiedy ekwipunek postaci jest naprawdę "nieaktualny".
"Bywają
okazje, gdy zwyczajnie nie można się nie napić."
Świat
Wiedźmina 3 jest niesamowicie piękny. Dynamiczne zmiany pogody,
cykl dnia i nocy, ogromna różnorodność zwiedzanych lokacji.
Czystą przyjemnością jest jazda na koniu przez bezdroża oraz
oglądanie zapierających dech w piersiach widoków – zachodów
słońca różnych w zależności od pogody, majaczących w oddali
miast, gęstych lasów kołyszących się na wietrze czy złotych pól
uprawnych. Nie gorzej prezentują się same miasta - wykonane niesamowicie
szczegółowo, barwne, tętniące życiem, posiadające swój
unikalny charakter i styl. Największym szokiem pod względem strony
technicznej jest jednak ten subtelny sposób, w jaki
zmieniają się potwory i lokacje w zależności od poziomu
oponentów. Widłogon czy bazyliszek poziomu 15 a 25 to zupełnie
inne potwory, posiadające inne ataki, poruszające i zachowujące
się zupełnie różnie. Na poziomie 15 wiwerna jest nieco większa
od konia, szybka, zwinna, często unosi się w powietrze i próbuje
Nam uciec albo zaatakować z góry. Wiwerna na 25 czy 30 poziomie
natomiast – jest to nie dość, że ogromne bydlę, to sam model jest nieco inny, atakuje powoli, ociężale, rzadko wznosi
się w powietrze, wykorzystując zamiast tego siłę do szarżowania
na Geralta. W dodatku jest to tylko wierzchołek góry lodowej –
nawet tak podstawowi oponenci jak Nekkery czy Utopce wyglądają
inaczej w zależności od poziomu czy miejsca występowania. Jakość
oprawy graficznej jako całości jest wprost niesamowita –
tekstury, animacje, mimika wszystkich postaci, efekty specjalne, czy
wspomniana wcześniej pogoda czynią z tej gry najpiękniejszy RPG
stworzony kiedykolwiek – świat, który naprawdę żyje. Jedyne, co
przeszkadza w utrzymaniu tego efektu, to design postaci, który
powtarza się do bólu. Jest to sytuacja podobna do tej w serii Metro
– wszyscy wyglądają podobnie, ba, nawet więcej – parę razy
spotkałem NPC, którzy wyglądają dokładnie tak samo. Gdyby to
byli bezimienni przeciwnicy – okej, zrozumiałe. Jednak kiedy są
to postacie, które biorą czynny udział w dialogach – naprawdę
to widać, oraz potrafi to przeszkadzać. Całe szczęście
zauważyłem, że problem ten występuje niemal wyłącznie w
Novigradzie, okolice Skellige, Velen i Białego Sadu prezentują się
pod tym względem o niebo lepiej. Gdybym miał jednak wskazać tą
jedną, tycią wadę, jeden kolec który ta gra posiada – jest to
właśnie Armia Klonów stacjonująca w mieście Novigrad. Zdarzają
się oczywiście drobne bugi i glitche, zwłaszcza podczas jazdy
konnej, jednak są one na tyle rzadkie, że nie ma co się nimi
przejmować. Szczególnie, że optymalizacja tej produkcji zasługuje
nie tylko na brawa – ale na owacje na stojąco. Gracze chwalili się
na forach i stronach, że Wiedźmina 3 da się odpalić w okolicach
25-30 fps na komputerze z procesorem dwurdzeniowym i 4gb RAM – to
chyba wystarczający dowód na to, jak zwinnie CDPR zoptymalizowało
działanie gry. Nie należy zapominać także o zachwycającej oprawie dźwiękowej produkcji. Głosy postaci,
dźwięki walki, czarów, krzyki potworów – ale przede wszystkim
muzyka. Jest znakomita, perfekcyjnie oddaje klimat gry, zagrzewa do
walki, odpręża przy grze w karty, buduje napięcie – słowem,
poezja.
"To, z
czym umie się walczyć, nie jest już tak groźne."
Wiedźmin 3: Diki Gon jest wspaniałą grą. Fakt, że
jest to najlepsza odsłona serii, to tylko wierzchołek góry
lodowej. Jak pisałem na początku – długie lata nie
pojawiła się produkcja, w którą mógłbym grać nawet i 10 godzin bez
przerwy. Taka, którą od razu po zakończeniu rozpocząłbym na
nowo, i to nie tylko z uwagi na wypróbowanie innego poziomu
trudności czy alternatywnych ścieżek fabularnych, ale przede
wszystkim żeby po prostu spędzać przy niej czas. Włóczyć się
na Płotce po bezdrożach i lasach, polować na krążące po niebie
wiwerny, szukać wiedźmińskich schematów, ksiąg i tajemnic.
Cieszyć się znakomitym, płynnym i przemyślanym systemem walki,
czy niebotyczną ilością wspaniałych questów
pobocznych. Może i ta gra ma minimalne błędy, wynikające z konstrukcji świata czy ograniczeń
technologicznych – jednak patrząc na produkcję jako całość,
skazy te bledną równie szybko co pechowy gwardzista na widok
wyjątkowo wyrośniętego Biesa. Podobnie jak w Skyrim lata temu –
nie zwracasz uwagi na delikatne, nic nie znaczące w świetle zabawy
bugi , tylko zamiast tego cieszysz się produkcją, która stawia
nowe standardy w kreowaniu RPG i gier komputerowych w ogóle. Polecam jej zakup absolutnie każdemu – jest to jedna z
najlepszych gier, jakie zostały stworzone kiedykolwiek, pokazująca niesamowity postęp technologiczny w dziedzinie wirtualnej rozgrywki. Prawdziwe ukoronowanie
gatunku RPG, oraz serii gier z Wiedźminem w tytule.
Moja
ocena: 10/10
+ znakomity scenariusz, stanowiący godne zwieńczenie serii i książkowej sagi
+ płynny, przemyślany, taktyczny system walki
+ ogrom misji pobocznych, które w niczym nie ustępują wątkowi głównemu
+ ilość broni, pancerzy, schematów, skarbów i tajemnic do odnalezienia
+ piękna, zachwycająca grafika
+ wspaniała oprawa dźwiękowa i muzyczna
+ znaczące rozbudowanie możliwości eksploracji świata gry
+ nowy system alchemii i tworzenia przedmiotów