poniedziałek, 16 lutego 2015

SeriaLOVE: Wataha, czyli serialu polskiego nielichy potencjał.



Przyznam, że długo broniłem się przed zanurzeniem w Watahę - i to z więcej niż jednego powodu. Pierwszym z nich był fakt, że nie jestem "nałogowcem", jeżeli chodzi o seriale w ogóle, i nie mam charakteru osoby szukającej kolejnego tytułu, "byle by mieć co oglądać". Obecnie mam Gotham, Arrow, Flash (święta trójca od DC, Halleluja!), oraz niecierpliwie wypatruję netflixowego Daredevila. Kolejnym z powodów jest fakt, że nie jestem miłośnikiem (czy nawet entuzjastą) nowych polskich seriali. Możecie pomyśleć o mnie jako o osobie antypatriotycznej, że "nie wspieram swojego", jednak, przykro powiedzieć, większość polskich produkcji w ostatnich latach nie była zachwycająca. Bo czy wartościowymi przykładami można nazwać tytuły takie jak Krew z Krwi, Na Krawędzi, Prawo Agaty czy uciętego po jednym sezonie Naznaczonego (na którym ja się OGROMNIE zawiodłem)? Nie, nie można. Zwłaszcza porównując je do tytułów pokroju 13 Posterunku czy Kryminalnych (z tych starszych), lub też Odwróconych - którymi ja byłem absolutnie zachwycony przez wszystkie odcinki. I z powodu właśnie tego ostatniego tytułu postanowiłem dać serii "Wataha" szansę - w końcu jest to serial autora Odwróconych oraz Świadka Koronnego, Michała Gazdy.



Marszałek Piłsudski rzekł kiedyś, że Polska jest jak obwarzanek - urodzajne kresy i nic w środku. Niczego oczywiście nie ujmując mieszkańcom centrum Polski z Warszawą na czele, Michał Gazda skorzystał jakby z tej myśli i zabrał Nas na 6 odcinkową podróż do południowo-wschodniej części naszego "obwarzanka", a uściślając - w Bieszczady, gdzie dzieje się akcja Watahy. Akcja produkcji skupia się na organizacji Bieszczadzkiego Okręgu Straży Granicznej, do której należy główny bohater - Wiktor Rebrow, w rolę którego wcielił się Leszek Lichota. Ograniczając spoilery do absolutnych granic możliwości -  osią napędową serii jest tajemniczy zamach bombowy mający na celu wyeliminowanie najważniejszych i nieskorumpowanych członków Straży Granicznej - giną w nim prawie wszyscy bliscy Rebrowa, wliczając jego narzeczoną, Ewę - samemu bohaterowi też zresztą ledwo udaje się ujść z życiem. Samotny, pozbawiony osób, które były jego rodziną, postanawia odnaleźć przestępców odpowiedzialnych za zamianę jego życia w piekło - w czym skutecznie stara mu się przeszkodzić zarówno nieustępliwa Prokurator Iga Dobosz, jak i jego nieliczni przyjaciele, którzy sądzą, że Rebrow po prostu nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanej. Brzmi sztampowo, temat wydaje się oklepany, sądzicie, że akcja będzie przewidywalna do granic możliwości? Nic bardziej mylnego - bowiem jednym z najmocniejszych elementów Watahy jest właśnie fabuła - ciekawa, wyważona, z całą gamą interesujących i bogatych postaci. Oraz, przede wszystkim - zaskakująca. I nie jest to przesada - za każdym razem, kiedy widz sądzi, że "rozgryzł" cały serial, wie kto jest winny oraz "o co chodzi", to dochodzi do wydarzenia, bądź wprowadzenia kolejnej postaci lub wątku, który burzy naszą teorię i wciska w fotel/kanapę z jeszcze większą siłą. A działa to tym lepiej, że każda postać w serialu jest świetnie dobrana, oraz bezbłędnie zagrana - i to niezależnie od tego, czy jest pierwszo- czy drugoplanowa. Sam Rebrow, Prokurator Dobosz, Szeptun, Tatarkiewicz, czy Komendant Markowski - wszyscy aktorzy są świetnie dopasowani, świetnie grają swoje role, a role są świetnie napisane - to wszystko sprawia, że serial jest bardzo autentyczny oraz wiarygodny. Przyznam bez bicia, że dostałem o wiele więcej niż nawet sam oczekiwałem - życzyłem sobie "tylko" polskiego serialu na naprawdę wysokim poziomie. Zamiast tego dostałem serial jakości HBO, porównywalnej do dowolnej z ich "światowych" produkcji - a w dodatku osadzony w Polsce. Podobnie jest oczywiście z kamerą, efektami, ogólną jakością tego, co otrzymujemy w tych sześciu odcinkach. Pełen wypas, że tak się wyrażę. Jakość Zakazanego Imperium czy Rodziny Soprano - tyle że polskiej produkcji.



Pozostaje jeszcze kwestia zakończenia serialu (oczywiście, bez spoilerów dla Was) - które dla wielu osób było raczej rozczarowujące. Moim zdaniem jednak - należy je potraktować bardziej jako zakończenie prologu, wstęp przed kolejnymi sezonami, o które Wataha aż się prosi. Całość, przynajmniej w moim odczuciu, stanowi świetny przykład tego, że "Polacy nie gęsi" i też swój znakomity, naprawdę światowy serial mają. Ba, gdyby któryś z moich anglojęzycznych znajomych zapytał mnie, jaki nowy polski serial bym im polecił do obejrzenia - Wataha byłaby z pewnością pierwszym (i chyba jedynym) wymienionym. Mamy oto bowiem produkcję, która stała się wielomilionowym hitem o budżecie i jakości najlepszego filmu, nie zaś tylko zapychaczem antenowym o którym zapominamy zaraz po emisji. Dlatego też z całego serca polecam Wam obejrzeć ten serial - nie jest długi, pozostawia delikatny niedosyt, jednak jego jakość sprawia, że seans staje się ucztą dla oczu, uszu i duszy. Dla mnie było to ogromne, pozytywne zaskoczenie, oraz niecierpliwie wyczekuję wieści na temat drugiego sezonu - który bez wątpienia nadejdzie.

4 komentarze:

  1. K: "nie jestem "nałogowcem", jeżeli chodzi o seriale"

    Eeee tam ;o) - a jak ja "tuptam" niecierpliwie nogami w oczekiwaniu na każdy następny odcinek Falling Skies, Castle, Blacklist, MARVEL's Agents... , Justified, Person of Interest, The 100, House of Cards ...... to już mogę się do nałogowców zaliczyć ??? Mogę, mogę, mogę ?? Ja chcę być nałogowcem pleeeeaaaase :D :D ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz, możesz, jak najbardziej - tym bardziej, że nie doliczyłeś jeszcze całej listy naprawdę długich seriali które obejrzałeś całe, na przykład Stargate, którego ja sam oglądnę jeden-dwa odcinki, jedynie od czasu do czasu, przybity ilością wersji i sezonów :D
      z House of Cards próbuję "walczyć", ale akcja serialu rozwija się tak wolno i tak sennie, że nawet gra aktorska Spacey'a czy Kate Mary nie zachęca mnie do oglądania :( Ale znając życie tak powoli, odcinek po odcinku w końcu się wciągnę :)

      Usuń
  2. Stargate SG-1: 214 odcinków
    Stargate Atlantis: 100 odcinków
    Stargate Universe: 40 odcinków
    Plus kilka filmów pełnometrażowych z tej serii - wszystko oglądałem co najmniej 2 razy :oD :oD

    Hmmm - jak już to napisałem to sam stwierdziłem, że "normalny" to ja jednak nie jestem ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat u Nas rodzinne - nic złego, bo normalność jest nudna :D
      Ja akurat wolę filmy - w sumie Prometeusza, Star Wars oraz Man of Steel mógłbym oglądać na okrągło co wieczór, i sądzę że nie znudziłbym się prędko, podobnie jak Ty Avatarem :o)
      A z serialami - jak podsumuję, to jakie obejrzałem dotychczas więcej niż raz to Hannibal (bo jest wspaniałym przetłumaczeniem znakomitych książek na czasy współczesne), no i opisywaną wyżej Watahę, bo te 6 odcinków po prostu było mi mało i chcę więcej :(

      Usuń