Spokojnie, o los recenzji Dark Souls III nie musicie się martwić - będzie jeszcze w tym miesiącu. Ciężko jest skończyć grę, kiedy każdą cegłę i opis przedmiotu nerwowo przeglądam pod lupą wyszukując elementów fabularnych, nawiązujących i wyjaśniających wątki pomiędzy Dark Souls 1 oraz 2. Dość powiedzieć, że przez tych około trzydzieści godzin tyłu mojej głowy nie opuszcza jakoś napisane steatytowym rysikiem "Najlepszy Dark Souls", i mam nadzieję że żaden element nie rozwieje tego wrażenia. W międzyczasie jednak zdecydowałem się przyjrzeć bliżej produkcji, która na mojej liście "Do ogrania" znajduje się już jakiś czas, pomimo raczej negatywnego pierwszego wrażenia. Co powiecie na wycieczkę do świata Space Marines, Imperatora, Chaosu oraz Orków w wydaniu przypominającym szachy?
For the Emperor!
Franczyza Warhammera 40 000 obfituje ostatnio w gry średnie i słabe - za co pozostaje winić tylko Games Workshop, który użycza swojej flagowej marki każdemu chętnemu. Na każdego znakomitego Vermintide, ciekawie wyglądającego TW: Warhammer czy niezłego Space Marine przypada pięć nieszczęsnych przypadków jak Space Hulk, Deathwatch czy Dark Nexus Arena. Może też dlatego kiedy zobaczyłem pierwszy trailer Regicide oraz przeczytałem o jakim rodzaju gry mowa, to moją pierwszą myśl można było podsumować jako "szykuje się kolejny Storm Of Vengeance". Myśl o zakupie porzuciłem, decydując się na pozostanie przy Vermintide oraz tęskne wyglądanie nadchodzącego za miesiąc Total War: Warhammer, który mam nadzieję że zmiecie mnie w równym stopniu jak Mark Of Chaos lata temu. Jednak po obejrzeniu kilku filmików pokazujących zabawę, jednym materiale Johna Baina oraz raczej pozytywnych recenzjach stwierdziłem, że może warto dać jej szansę - tym bardziej że Regicide nie oferuje tylko klasycznych szachów w czerwonej i zielonej skórze. Standardowy tryb gry, obejmujący kampanię, pojedyncze potyczki oraz Multiplayer - można podsumować jako turową grę taktyczną która zapożycza swoje z szachów, pobierając jednocześnie całkiem zdrową dawkę elementów z gier jak XCOM, Jagged Alliance czy Heroes. Dwie nacje stojące w dwóch rzędach naprzeciwko siebie - Space Marines oraz Orkowie - walczą pomiędzy sobą osłaniając kapitanów i psykerów ( odpowiednio królów i królowe ), korzystając jednocześnie ze specjalnych zdolności, ataków dystansowych, granatów i innych środków żywcem wyjętych z uniwersum 40k. I przez większość czasu działa to bardzo sprawnie, nagradzając jednocześnie metodyczne podejście i odpowiednią znajomość każdej dostępnej jednostki, nie karząc nas zbytnio kiedy wykonamy jeden jedyny błąd, który ewentualnie może zaważyć na całej rozgrywce.Purge The Enemy!
Kampania obejmuje trzy akty, w trakcie których prowadzimy zakon Blood Angels w krucjacie przeciwko bandzie Orków. Może i nie stanowi ona szczytu rozbudowania i skomplikowania - ot, potyczka za potyczką upiększona ciekawymi wprowadzeniami i konkretnymi celami tu i ówdzie - jednak bardzo sprawnie działa jako główne danie całej produkcji. Zbalansowana, przyjemna, wciągająca, z odpowiednio wyważonym poziomem trudności, przez co ani nie umieramy z nudów, ani nie odgryzamy kawałków biurka w napadach frustracji, jak to miało miejsce podczas gry w Space Hulk. Kolejną rzeczą która pozytywnie odróżnia Regicide od adaptacji planszówki jest długość samej kampanii, która pozwala na wyciśnięcie całkiem rozsądnej ilości klimatycznej zabawy z zakupu. Nie jest to bynajmniej gra krótka, ograniczona, i polegająca wyłącznie na zaporowym poziomie trudności mającym sztucznie wydłużyć nasze obcowanie z produkcją. I oczywiście, nie jest to też co prawda poziom którego gracze doświadczyć mogli lata temu w grach typu Dawn of War - jednak czasy świetności Warhammera pod skrzydłami THQ minęły chyba bezpowrotnie, nie mówimy tutaj zresztą o grze kosztującej pełną, czy nawet połowę ceny. Drugim trybem zabawy jest standardowa potyczka, w której wybieramy nasz zakon Space Marines, bandę Orków przeciwko którym będziemy walczyć, mapę, poziom trudności oraz warunki zwycięstwa - z czego wszystkie opcjonalne elementy można kupić za punkty zdobyte w grze, za co należy się twórcom ogromna pochwała. Miło zobaczyć produkcję, która nie stawia gracza za ścianą złożoną z płatnych dodatków, które teoretycznie powinny być częścią gry, a które chcą wycisnąć z Nas dodatkowych kilka, czy kilkanaście dolarów. Mamy do wyboru Blood Angels, Dark Angels, White Scars, Ultramarines, Space Wolves oraz Raven Guard - wszystkie najbardziej wyróżniające się zakony, oraz sześć najpopularniejszych band Zielonoskórych. Wystarczy to w zupełności, żeby chwycić się zakonu najbliższego naszym preferencjom i prowadzić w pełni komfortową zabawę. Która, niestety, miewa swoje bolączki..In The Emperor's Name - finish them!
Ja rozumiem, że Orkowie nie są i nie powinni być tuzami strategii i intelektu. Zarówno w podręcznikach, jak i w książkach, jak i samej grze bitewnej polegają przede wszystkim na liczbach oraz "wielkim Dakka", wybierając swoich przywódców poprzez zawody w wywijaniu przyrodzeniem. Jednak AI przeciwnika w Regicide jest po prostu tragiczne - nieco lepsze w szachach, i koszmarnie złe w głównym trybie zabawy. Nie dość, że mają paskudny zwyczaj wystawiania swoich jednostek prosto w zasięg walki wręcz ( która, podobnie jak w szachach, służy za natychmiastowe zabójstwo ), to jeszcze nie potrafią, ba - specjalnie omijają moje ranne jednostki, przerzucając się na Marines w pełni zdrowia. I to wszystko dzieje się niezależnie od poziomu trudności - może z wyjątkiem najwyższego, gdzie Zielonoskórzy przejawiają jakieś oznaki strategicznego myślenia. Zamienia to miejscami walkę w absolutny żart, gdzie jedynym przeciwnikiem gracza jest czas, albo warunki zwycięstwa, albo cele opcjonalne dla tych, którym zależy na ich wykonaniu. I mimo że ostatecznie poziom trudności, jak pisałem wcześniej - jest przyzwoity i odpowiednio wyważony, to opiera się on na tym jak dobrze chcemy wykonać misję, ile wykonać w niej zadań i czy celować w ukończenie produkcji na sto procent. Nie zaś, jak być powinno, na odpowiednim wyzwaniu z przeciwnikiem, który stanowi dla Naszego sukcesu realne zagrożenie.
Kolejnym mankamentem, który bardzo mocno kole mnie w oczy jest niedopracowanie całej gry - przede wszystkim w menu i interfejsie. Zamiast standardowych informacji wyskakują nam prompty nieukończone, opatrzone często kodowaniem informatycznym, placeholderowymi tekstami czy tajemniczą numeracją. Sam UI podczas walki natomiast sprawia wrażenie skleconego na kolanie, i raczej nieczytelnego, z ważnymi informacjami wepchniętymi w dolne rogi ekranu, na bardzo niewielkich oknach, żeby bliżej środka można było zmieścić ogromny, niepotrzebny notatnik potyczki, ikony przeciwników oraz okno wyświetlające daną fazę tury. Przez to przez pierwszych kilka starć bądź misji w kampanii będziecie mieli wrażenie walki na ślepo, skacząc bez przerwy na głęboką wodę z nadzieją że jakoś uda Wam się ogarnąć ten chaos w miarę starcia. Owszem, ewentualnie oczy się przyzwyczaiły do wędrówek w każdy róg ekranu za poszukiwaniem informacji, jednak stanowczo preferowałbym interfejs zaprojektowany z myślą o graczu, nie ograniczaniu miejsca i "wyglądaniu cool".
Stay vigilant, Brothers!
Co natomiast bardzo mnie przekonuje oraz cieszy - to oprawa całej gry, przemyślana i dopracowana w każdym szczególe. Pomimo faktu że mówimy o grze raczej niewielkiej, opartej o strukturę szachów i w samej idei skromnej, to twórcy przyłożyli ogrom pracy do stworzenia przekonującego, i bardzo estetycznego obrazu zabawy. Grafika, jak na standardy gier strategicznych, jest naprawdę niezaprzeczalnie dobra - oferująca znakomite oświetlenie i dopieszczone tekstury, przez co obie strony konfliktu wyglądają ciekawie i przekonująco. Podobnie z animacjami - Orkowie poruszają się pokracznie i niechlujnie - i to w ten dobry sposób - a u Space Marines udało się uzyskać to wrażenie ciężaru, monumentalizmu i potęgi odzianej w pancerz ze stali ceramicznej. Każda mapa została wykonana z dbałością o detale, wyróżniająca się, oferująca inny klimat i inne wrażenia z walki. Nie gorzej jest też z muzyką, odpowiednio dopasowaną do klimatu Warhammera 40 000 i charakteru epickich rzezi w mrocznym świecie, gdzie istnieje tylko wojna. Jedyne do czego mógłbym się doczepić, to do brzmienia samych Marines - jest jakby zbyt syntetycznie, oraz posiadają stanowczo za wysoki ton głosu - jednak są to niewielkie problemy w świetle całej oprawy. Co naturalne, gra została bardzo dobrze zoptymalizowana oraz nie wymaga mocnego sprzętu żeby cieszyć się zabawą w przyzwoitych warunkach. Miałem co prawda kilka widocznych zwolnień w trakcie co bardziej "wybuchowych" zbliżeń na animacje walki, jednak wyłączenie Aberracji oraz Synchronizacji w zupełności wystarczyło do cieszenia się przyjemną dla oka i perfekcyjnie płynną rozgrywką.
Cleanse, Purge, Kill!
Gra jest przyjemna, ładna, przemyślana, w samym kręgosłupie dopracowana i oferująca sporą ilość zabawy. Stanowi w zdecydowanej większości aspektów porządną, rzemieślniczą robotę, która może i nie zawojuje światem jak Dawn of War zawojował kilkanaście lat temu, jednak stanowi oryginalne, ciekawe i, co najważniejsze - godne wykorzystanie zapożyczonej marki. Przyznam, że dawno żadna produkcja tak pozytywnie mnie nie rozczarowała, oraz niewiele gier strategicznych może poszczycić się zapewnieniem mi takiej ilości zabawy. Zarówno jako osoba preferująca gry turowe ponad RTS, jak i fan Warhammera 40k, jestem bardzo zadowolony z posiadania tej produkcji w bibliotece, oraz z pewnością będę często wracał na potyczkę, dwie, ponowne pokonanie kampanii czy odblokowanie kolejnego zakonu Space Marines do zabawy później. Każdemu miłośnikowi świata stworzonego przez Games Workshop polecam bez wahania - po pierwszym delikatnym "zgrzycie", i krótkim starciu z interfejsem będziecie się znakomicie bawić, dziurawiąc orków kanonadą ognia z bolterów i mieczami łańcuchowymi. A dla osób, które nie pałają aż tak gorącym uczuciem do uniwersum Space Marines i Eldarów - możecie odjąć od oceny jeden punkt, jednak polecam skosztować mimo wszystko. W przedziale około trzydziestu złotych naprawdę ciężko znaleźć lepszą, czy nawet równie dobrą grę strategiczno-taktyczną.
Moja ocena: 8/10
+ ciekawa, przyjemna i długa kampania
+ odpowiednie wyważenie poziomu trudności
+ ilość trybów i dodatków
+ dopracowanie mechaniki rozgrywki
+ świetna oprawa graficzna i dźwiękowa
+ ciekawe, a przy tym wartościowe wykorzystanie franczyzy 40k
+ znakomita optymalizacja i niska cena
- katastrofalnie kiepskie AI przeciwnika
- miejscami niechlujny i źle zaprojektowany interfejs
- kilka niedopracowanych elementów w sferze menu głównego i opcji gry
Moja ocena: 8/10
+ ciekawa, przyjemna i długa kampania
+ odpowiednie wyważenie poziomu trudności
+ ilość trybów i dodatków
+ dopracowanie mechaniki rozgrywki
+ świetna oprawa graficzna i dźwiękowa
+ ciekawe, a przy tym wartościowe wykorzystanie franczyzy 40k
+ znakomita optymalizacja i niska cena
- katastrofalnie kiepskie AI przeciwnika
- miejscami niechlujny i źle zaprojektowany interfejs
- kilka niedopracowanych elementów w sferze menu głównego i opcji gry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz