poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Krytycznym okiem: Resident Evil: Revelations 2


Pierwsza część Redient Evil: Revelations była naprawdę dobrym horrorem. Ba – była to gra, która przywróciła mi nieco wiary w sens dalszego istnienia marki Resident Evil. Produkcja będąca spin-offem, w dodatku przeniesionym z platformy 3DS - okazała się produkcją o parę klas lepszą niż ostatnie dwie "numerowane" części serii. Po ogromnym zawodzie jaki przyniósł mi RE6, bardzo miło było zobaczyć uniwersum wykreowane przez Capcom w odpowiedni sposób. Nie tandetny i zupełnie nieciekawy film akcji, ale jako horror z prawdziwego zdarzenia, z odpowiednim tempem, podejściem i filozofią rozgrywki. Revelations można określić jako pierwsze posunięcie ku przywróceniu tej marce dawnej świetności, rodem z czasów legendarnego RE4. I bardzo miło mi zakomunikować, że druga część podserii stawia kolejne kroki we właściwym kierunku.



"Please, be alive.."
   Historia nowego "Rezydentnego Zła" skupia się na postaciach które zostały nieco zapomniane – mowa bowiem o Clarie Redfield, siostrze Chrisa, spotkanej ostatnio w Code: Veronica z roku 2000, oraz Barrym Burtonie, którego dotychczas widzieliśmy tylko w Resident Evil 1. Claire, wraz z córką Barry'ego, Moirą, zostają porwane i umieszczone na tajemniczej wyspie pełnej zombie, potworów, i nieudanych eksperymentów. Historia Barry'ego rozpoczyna się pół roku później, kiedy ten odbiera sygnał alarmowy od zaginionej córki – oraz decyduje się odnaleźć ją za wszelką cenę. Obie historie poznajemy równolegle, próbując wydostać się z wyspy jako Claire i Moira, oraz szukając córki jako Barry – wszystko w formie 4 (lub 6, licząc dodatki) "epizodów". Uważam osobiście, że zarówno wykorzystanie nieeksploatowanych dotąd postaci, jak i podzielenie całej produkcji na "serialowe" odcinki – były to świetne pomysły, które bardzo odświeżyły i urozmaiciły grę w Resident Evil. Niesamowitą frajdą dla mnie było wcielić się w postacie inne niż Leon czy Chris, w dodatku posiadające backstory, charakter oraz, co tu dużo mówić, sens istnienia w uniwersum, w odróżnieniu od takiego Jake'a z RE6. Podobnie jest zresztą z settingiem – miejsce akcji ma charakter, jest zróżnicowane i dość rozbudowane, oraz reprezentuje sobą coś czego nie poznaliśmy dotychczas w żadnej odsłonie serii. Same wydarzenia na ekranie też są interesujące, angażują gracza oraz nie są mocno zakorzenione w mythos świata RE - dzięki czemu tworzą zgrabną, samodzielną historię. Jedyne do czego mógłbym się ze strony fabularnej przyczepić, to do "wielkiego twistu", który, zamiast wprowadzać coś nowego, rozbudować uniwersum serii – wskrzesza tylko stare znane nazwy i motywy, doprowadzając raczej do lekkiego uniesienia brwi niż autentycznego zainteresowania.



"I'll go and check!"
   Ze strony samej rozgrywki natomiast produkcja prezentuje się.. przyzwoicie. Nie oczekujmy tutaj żadnych rewolucji i wielkich zmian w kręgosłupie gry – wciąż kamera nad prawym ramieniem, wciąż strzelamy do zombiaków w różnych odmianach, wciąż ładujemy dziesiątki kulek w bossów i szukamy paczek i zielonych ziółek. Twórcy postawili tutaj na bezpieczne podejście, jedynie nieznacznie modyfikując charakter gry i zezwalając graczom na szerszy dobór środków do celu. W Revelations 2 mamy bowiem możliwość skradania się, oraz cichego (i oszczędnego w amunicji) pozbywania się wrogów bez wszczynania alarmów. Co jeszcze ciekawsze, sam "stealth approach" w tej produkcji działa o wiele lepiej niż w zeszłorocznym The Evil Within, który również posiadał tą opcję i dość pokaźnie się nią reklamował. Nowy RE sprawia wrażenie gry mniej oskryptowanej, nie stawiającej na "filmowość", zamiast tego dostarczając graczom środki, sposobności i warunki do korzystania z cichego podejścia kiedy Ty potrzebujesz, nie kiedy developerzy zezwolą. Ten system oczywiście nie działa doskonale, bo przeciwnicy czasami nie widzą postaci gracza nawet kiedy ten "skrada się" w świetle dnia przed ich oczami, jednak chociaż nie służy on do korzystania tylko w momentach jasno określonych w scenariuszu. Należy również zaznaczyć że gameplay pomiędzy kampanią Claire i Barry'ego zasadniczo się różni. Claire cały czas towarzyszy Moira, która potrafi otwierać zamknięte drzwi za pomocą łomu, a także oślepiać przeciwników latarką oraz ujawniać ich słabe punkty. Towarzyszka Barry'ego natomiast, mała dziewczynka Natalia, posiada dar "widzenia" oponentów przez ściany, oraz wyczuwania aury niewidzialnych przeciwników. Mimo, że nie wpływa to mocno na przebieg rozgrywki - cały czas mamy jedną postać "running & gunning" oraz jedną "wspierającą" - to potrafi to urozmaicić rozgrywkę oraz skłonić do ponownego przechodzenia poziomów w poszukiwaniu ukrytych lokacji oraz uzbrojenia.



"What are these things?"
   Do samego przeczesywania zakamarków świata gry czujemy się zachęceni dzięki temu, jak porządnie gra została zaprojektowana. Wyważenie sekwencji, składników, odporności przeciwników i bossów, ilości amunicji oraz sekretów – to wszystko zostało przemyślane bez wątpliwości najlepiej od czasów znakomitego RE4. Amunicji są odpowiednie ilości, pozwalające na oszczędne, ale rozsądne strzelanie, przeciwnicy nie wylewają się z każdego korytarza i zaułku tuzinami, a dla chętnych i ciekawskich czeka całkiem konkretna ilość zagadek, notatek, wpisów i dodatkowych przedmiotów do zdobycia. Podobnie z bardzo dużym bogactwem przeciwników, którzy staną na drodze obu bohaterów – w dodatku różniących się sobą pomiędzy kampaniami. Claire staje na drodze Zarażonych oraz nieudanych eksperymentów rodem z RE5, Barry natomiast walczy z klasycznymi zombie i przerażającymi mutantami. Rzeczą jednak, która w produkcji nie działa zbyt dobrze, jest system otwierania zamkniętych skrzyń - kompletnie nieprzemyślany i niedostosowany do sterowania na PC. Polega on bowiem na "wyczuwaniu" zamka poprzez wibracje pada. Na papierze brzmi to super, jednak w rzeczywistości, na klawiaturze i myszce – otwieranie zamków zamienia się w proces czysto losowy. Trafisz w odpowiednie miejsce albo nie, i rób to do skutku lub dopóki się nie znudzisz. Sprawiło to że w początkowych sekwencjach spędziłem długie minuty klęcząc nad skrzyniami i bezskutecznie "strzelając" w nadziei na trafienie w odpowiedni punkt. Co natomiast zasługuje na wielką pochwałę, to rozbudowanie całej gry, prezentujące dziedzictwo godne Resident Evil 2. Replayability jest ogromne, nie tylko dzięki różnym zakończeniom, ale też poziomom trudności oraz trybowi Czasowemu i Niewidzialności. Ogromny comeback zalicza też Raid Mode, i to w wielkim stylu – mamy dużą różnorodność map, skórek, broni, możliwości – a co za tym idzie, tonę zabawy przez dziesiątki godzin. Wspaniale jest też zobaczyć grę w której nowe skiny, postacie i dodatki nie są odblokowywane poprzez DLC – zdecydowaną większość zawartości odblokowujemy właśnie poprzez pokonanie kampanii w dodatkowych trybach, dzięki wyzwaniom oraz dzięki Raid Mode.



"It's not just a snake.."
   Problemem jednak, przez który Revelations 2 cierpi moim zdaniem najbardziej, to oprawa produkcji. Ze strony graficznej jest mocno tak sobie – produkcja zdaje się mieć uboższą oprawę wizualną nawet od Resident Evil 6 . Nie mówię oczywiście, że jest to gra brzydka – jakość animacji jest wysoka, podobnie detale postaci i przeciwników. Jednak jeżeli chodzi o jakość otoczenia oraz efekty graficzne – jest to produkcja, która niestety odstaje od dzisiejszych standardów, i bynajmniej nie prezentuje sobą nic Current-Genowego. Co jednak z tym faktem się wiąże – to bardzo niskie wymagania sprzętowe, które gwarantują komfortową zabawę na komputerach sprzed paru dobrych lat. Jeżeli chodzi o dźwięki natomiast – oprawa audio prezentuje się lepiej. Jakość wystrzałów, otoczenia, pomruki i wrzaski wydawane przez potwory – wszystko to jest świetnie zrealizowane. Jedyne do czego można się przyczepić to niekiedy do voice actingu, który miejscami jest słaby i nienaturalny. Jakość samej optymalizacji gry jest przeciętna – nie spotkamy artefaktów graficznych czy wyskoków do pulpitu, ale gra potrafi w niektórych scenach zwolnić z płynnych 60 klatek do 15, i to bez żadnego wyraźnego powodu. W kwestii sterowania, nie jest źle – nie licząc oczywiście otwierania zamków.



"Whaddaya buyin'?"
   Resident Evil: Revelations 2 jest z całą pewnością najlepszą częścią serii od lat. Produkcja ma klimat, odpowiednie podejście, jest zrównoważona, nie tkwi po szyję w mythos Residentów oraz nie eksploatuje postaci ani lokacji których mamy już serdecznie dość. Zamiast tego otrzymujemy (niemal) nowych bohaterów, rozbudowane i ciekawe miejsce akcji oraz najważniejsze – horror z krwi i kości. Bardzo miło mi powiedzieć, że ta odsłona RE, po raz pierwszy od czasów legendarnego Nemesis – naprawdę potrafiła mnie wystraszyć oraz uzasadnić obawy o to, co znajdę za rogiem lub w mroku korytarza. Nie należy jednak tej produkcji traktować jako "powrót do korzeni", czy też "uhonorowanie oraz przywrócenie Resident Evil do formy". Nic tak drastycznego. Jednak jest to jakiś początek. Kolejne trzy kroki do przodu, dzięki którym seria zbliża się do tego, co oferowała kiedyś. Jaka przyszłość czeka franczyzę Residentów? Trailer RE7 nie wygląda zbyt zachęcająco – jednak w tej chwili należy cieszyć się tym, co dostaliśmy. Niepozbawiony wad, ale porządny horror, który ma ogromne replayability, jest przyjemny i wciągający, oraz, najważniejsze - godny noszenia tytułu Resident Evil.


Moja ocena: 7+/10

+ przyjemna, wyważona rozgrywka
+ udany pomysł z epizodami i podzieloną kampanią
+ Raid Mode !
+ dobrze zrealizowany system skradania
+ ciekawa fabuła..

- ..nie licząc "finału"
- przestarzała oprawa graficzna
- przeciętna jakość konwersji na PC
- beznadziejne otwieranie zamków


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz