Przedstawiam Wam grę,
która została stworzona przez studio składające się z.. 8 osób.
Ba, co więcej, studio znad Wisły - The Astronauts, pod wodzą
Adriana Chmielarza – projektanta i producenta gier takich jak
świetny Bulletstorm, ciekawy i przyjemny Painkiller, czy absolutnie
legendarne Gorky 17, które na zawsze będzie miało miejsce w moim
sercu. Jednak, pomimo mocnego nazwiska oraz wielu materiałów i
zapowiedzi, początkowo nie mogłem za żadne skarby przekonać się
do Zaginięcia Ethana Cartera. Może to wynikało z faktu, że była
to gra dość enigmatycznie opisywana pod względem rozgrywki i
zawartości, a może po prostu chodziło o to, że nie jestem
wielkim miłośnikiem produkcji stricte przygodowych – a właśnie
na to mi Ethan Carter wyglądał. Ostatnio postanowiłem dać tej
produkcji jednak szansę, i sprawdzić, czy i tym razem gra "od
Chmielarza" trafi w moje gusta. I wiecie, co Wam powiem? Że
jest to o wiele więcej, niż "tylko" przygodówka...
Podróż bez
mapy (bez minimapki też).
Gatunek gier przygodowych pokroju Drakuli czy Atlantis
nigdy nie był moją pasją – ani mocną stroną. Podejrzewam, że
zaciekawienie po prosu przegrywało z irytacją na konieczność
klikania wszystkim na wszystko, co uważałem za główny błąd tych
gier. Wyjątków od tego miałem niewiele – Głupki z Kosmosu,
seria Monkey Island, Blade Runner – to były jedne z tych niewielu,
które nie dość, że udało mi się skończyć, to jeszcze
znakomicie się przy nich bawiłem. Dlatego właśnie miałem pewne
obawy dotyczące tej gry. The Vanishing of Ethan Carter na pierwszy
rzut oka, po screenach, czy po trailerach, wygląda jak absolutnie
klasyczny przypadek gry przygodowej z perspektywy pierwszej osoby. I
to wrażenie było tylko potęgowane przez wywiady i zapowiedzi
mówiące, że ta gra ma być "podróżą bez mapy", czy
też "ambitnym przeżyciem". Ciekawość jednak w końcu
wygrała, jak pisałem wcześniej, i ostatecznie skusiłem się na
zbadanie sprawy Ethana Cartera, zarówno przez nazwisko Adriana
Chmielarza, jak i bardzo wysokie oceny produkcji. I od razu mogę Wam
wszystkim to powiedzieć – ta gra pod żadnym pozorem nie jest
przygodówką, w której musicie łączyć deskę klozetową z
zapalniczką i długopisem, żeby wydostać się z pomieszczenia czy
ruszyć fabułę naprzód. Z pewnością jest to jednak gra o bardzo
ambitnej zawartości i podejściu, niejednokrotnie uciekająca od
utartych schematów, i skupiająca się tylko i wyłącznie na
fabule, tajemnicy, czy kreacji świata, nie na akcji i fajerwerkach.
Uważam to za bardzo dobrą rzecz, tym bardziej że takich produkcji
powstaje niestety coraz mniej - w dobie kolejnych remake'ów
i kontynuacji, prologów czy interlogów. Przez całą rozgrywkę
miałem bardzo miłe retrospekcje związane ze stareńką produkcją
Dear Esther, bowiem gołym okiem widać, że forma rozgrywki jest
bliźniacza względem produkcji od The Chinese Room. Niby gra
przygodowa, jednak o wiele płynniejsza, skupiająca się na
odpowiedniej kreacji świata, tajemnicy, sennej, niepokojącej
atmosferze oraz wymagająca pełnej uwagi i obserwacji otoczenia. No,
i oczywiście bez niedorzecznych zagadek i niepotrzebnego
zatrzymywania się na długie godziny. O czym zaś Zaginięcie Ethana
Cartera opowiada? To jest nieco bardziej skomplikowana sprawa..
Kim jest
Ethan Carter?
Głównym bohaterem produkcji jest detektyw Paul
Prospero, który przybywa do sennego, opuszczonego miasteczka Red
Creek Valley. Postać protagonisty obdarzona jest nadnaturalnymi
zdolnościami, które pozwalają mu "zajrzeć" w
przeszłość, co pomaga w rozwiązaniu śledztw oraz odnalezieniu
tytułowego Ethana Cartera. Niestety, to jest wszystko co mogę Wam
powiedzieć bez spoilerowania fabuły, która jest główną osią
napędzającą rozgrywkę. Jeżeli chodzi natomiast o klimat całej
produkcji – jest po prostu znakomity. Ciche, opuszczone miasteczko,
spalone i zniszczone domy, ciemny las, oraz szereg innych lokacji –
wszystko ma taki charakterystyczny posmak tajemnicy, ukrytej groźby,
i sekretów skrzętnie ukrywanych przez mieszkańców Red Creek
Valley. Każdy miłośnik horrorów i "Werid Fiction",
zwłaszcza pozycji autorów takich jak King czy Lovecraft (obu
uwielbiam) będzie zachwycony i prawdopodobnie wsiąknie do gry,
dopóki jej nie skończy. Co niestety następuje szybko. Zdecydowanie
za szybko. Produkcję udało mi się ukończyć w trzy i pół
godziny – co pozostawia olbrzymie uczucie niedosytu i wręcz
smutku. I jest to czas, który osiągnąłem bez spieszenia się,
wykonując wszystkie zadania poboczne, oraz osiągając 100%
"aczików" ze Steam. Czy jednak jakość tych niewielu
godzin pozostawia jakiekolwiek wątpliwości, lub przedstawia się
zniechęcająco? Bynajmniej!
Te widoki..
Bez
bicia mogę stwierdzić, że jest to jedna z najlepiej wykonanych
gier ostatnich lat. I nie mówię tutaj tylko i wyłącznie o stronie
technicznej, ale od niej zacznijmy. Grafika jest zachwycająca –
gra jest w formie niewielkiego, ale dopracowanego sandboxa, w którym każdy element stworzony został z
dbałością o najmniejszy szczegół. Co ciekawe, przy
rozmiarze świata gry twórcom udało się zachować bardzo
przyzwoitą różnorodność otoczenia, przez co gra nie sprawia
wrażenia monotonnej i skromnej – są domy, kościół, cmentarz,
tama, kopalnia, oraz inne, bardziej.. niecodzienne lokacje. Każde z tych
miejsc ma niesamowity klimat, nastrój, nawet kolorystyka nieco się zmienia – sprawia to świetne wrażenie, które
przyprawia o opad szczęki przez cały okres gry. Nie gorzej jest z
animacjami i efektami specjalnymi – zwłaszcza przedstawienie
zdolności bohatera oraz mgła zasługują na ogromne brawa. A co
jest największym zaskoczeniem? Że ten piękny świat został stworzony na
bazie stareńkiego już Unreal Engine 3, co tylko dowodzi talentu i
umiejętności grafików The Astronauts. Podobnie jest z oprawą
dźwiękową – głosy podłożone idealnie, możemy w dodatku
wybrać pomiędzy pełną polską a angielską wersją oraz napisami, zadowalająca oprawa muzyczna, perfekcyjnie dopasowana do klimatu
gry, oraz tajemnicze stuknięcia, echa, czy szepty w tych bardziej
"niepokojących" lokacjach. Co przede wszystkim zwróciło
jednak moją uwagę – to poziom.. kunsztu, i serca, z jakim została
stworzona ta gra. Po niektórych produkcjach to widać – że jest
to gra stworzona z duszą, charakterem, ambicją, nie blockbuster dla
zaspokojenia rynku. Da się to wyczuć w każdej minucie gry, każdym
widoku, nawet każdym słowie wychodzącym z ust bohatera. I tak, jak
afera z CD-Action oraz Chmielarzem potępiającym ich ocenę na
początku wydawała mi się po prostu śmieszna, tak teraz w pewnym
sensie jestem w stanie zrozumieć podejście głównego autora. Ta
gra jest po prostu dla The Astronauts jak ich "dziecko" –
w ich oczach najlepsze, najbardziej wyjątkowe, cudowne, perfekcyjne,
bez skazy, stworzone całym sercem, umysłem i duszą. Co więc mogę
jeszcze dodać?
Dorwać
Cartera!
Jak
już pisałem wcześniej – jest to niewielka produkcja. Gra
trwająca mniej niż 4 godziny, bez żadnych wątpliwości, zawsze
będzie sprawiała wrażenie niedosytu, niezależnie od tego jak jest
dobra. Jednak The Vanishing of Ethan Carter jest czymś
więcej niż "tylko grą". Jak sami twórcy napisali na ekranie
początkowym – jest to podróż bez mapy. Historia, z którą się
zżyjesz, świat, w który wsiąkniesz bez granic, tajemnica, którą
będziesz musiał rozwiązać, i chłopiec, którego będziesz chciał
odnaleźć. Głębia, jaka została osiągnięta w tej produkcji, to
ile serca w nią włożyli autorzy, piękno, jakie zostało oddane w
tym świecie – to wszystko zasługuje na wielkie brawa. Dla
tych nieprzekonanych pozostaje jeszcze kwestia ceny tej produkcji –
za ładne pudełkowe wydanie, w zestawie ze świetnym Artbookiem i
pocztówkami, zapłacicie.. 30 złotych. I mogę Wam zagwarantować,
że jeśli chcecie wydać na grę komputerową mniej niż 50 zł, to Ethan Carter jest prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Z
całego serca Wam polecam – jeżeli szukacie gry "z innej
beczki", stworzonej z ambicją, oraz oferującej przede
wszystkim wspaniałe, głębokie przeżycie – to Zaginięcie Ethana
Cartera zapewni Wam wspaniałe doznania.
Moja ocena:
9/10
+ znakomita
fabuła
+ piękna
grafika i świetne udźwiękowienie
+ wciągające, ciekawe
przeżycie+ wspaniały klimat nawiązujący do prozy Lovecrafta
+ ambicja, kunszt i serce wylewające się z każdej tekstury
+ stosunek cena/jakość
- długość gry, sprawiająca wrażenie ogromnego niedosytu