Opieranie całej gry o koncepcję "bądź ten zły" to zawsze dość ryzykowny, i raczej nieopłacalny pomysł. Największym problemem, przynajmniej w mojej opinii - jest brak odwagi twórców, by "iść na całość". Owszem, gramy postacią w ciemnym pancerzu z błyszczącymi na żółto oczami, tytułowaną "Mrocznym Lordem", jednak gameplay w żaden znaczący sposób nie adresuje tej zmiany. Na to cierpiał Overlord, który poza całkiem oryginalnym humorem i dobrym projektem nie posiadał żadnej funkcji mogącej ocenić grę jako "Bad Guy Simulator". Drugą, bardziej subtelną kwestią - jest powiedzenie, że "owoc zakazany smakuje najlepiej" i gra jako pospolity dupek jest fajna przede wszystkim, kiedy gra patrzy na nasze akcje z niedowierzaniem i "nie pochwala" naszych dokonań. W związku z tym nie byłem zbyt optymistycznie nastawiony do Tyranny, który wydawał się niezbyt potrzebną przekąską rzuconą w oczekiwaniu na drugą część Pillars of Eternity. Jak zatem prezentuje się najnowsza gra studia Obsidian?
Asshole Simulator 2016.
Mimo że Tyranny w bardzo zgrabny sposób pokonuje pierwszy schodek by mi zaimponować - dając satysfakcjonującą możliwość kreacji i rozwoju naszego awatara w miarę zabawy - to upada na następnym, definiując w oczywisty i niezbyt subtelny sposób, że "tak naprawdę, totalnie, no really" gramy po stronie złych. W połowie kampanii opowiadającej o podbojach Hegemona i udziale Naszego bohatera złapałem się na wyrażaniu poważnego powątpiewania, czy w jakikolwiek sensowny sposób można naszego bohatera, i stronnictwo które reprezentuje nazwać "złem". Owszem, cała otoczka bardzo koniecznie chce sprawiać takie wrażenie - frakcjami w armii której jesteśmy częścią czy designem wizualnym postaci NPC dla których wykonujemy zadania, jednak brakuje tutaj jakiegokolwiek kontrastu, czy chociażby postaci dobrych albo w stu procentach pozytywnych. A mając wyłącznie słowo gry, że "tak, totalnie jesteśmy bandą dupków" to wyrażam powątpiewanie - zwłaszcza patrząc na zdezorganizowaną, zapijaczoną, samolubną i zdradziecką menażerię, z której składają się nasi przeciwnicy, rdzenni mieszkańcy podbitego regionu. O wiele bardziej pasuje tutaj określenie, że stoimy po stronie agresora - co niekoniecznie jest rzeczą złą, zwłaszcza mając w kontekście wyżej wspomnianą opozycję.
Wcześniej wspomniałem natomiast o prowadzeniu postaci - i ono zasługuje na brawa, pokazując sprawność Obsidianu w kreowaniu i uczuciu wolności podczas eksplorowania i interakcji ze światem. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony stopniem, w jakim mogłem wybrać swoją ścieżkę i sposób, w jaki chcę ukończyć produkcję. Owszem, możemy iść za poradami i poleceniami postaci NPC, a możemy też kompletnie je zignorować czy wręcz dać im opór - i podejść do zabawy po swojemu, często z rezultatami skutkującymi wykonywaniem zupełnie innych zadań, w innej kolejności, i w innych lokacjach. Owszem, cierpi na tym długość zabawy - Tyranny można przejść w około 20 godzin, co stanowi połowę przeciętnej sesji w Pillars of Eternity - jednak dzięki temu znacząco zwiększa się replayability. Przeszedłem grę dwukrotnie, i miałem wrażenie jakbym ukończył dwie zupełnie inne historie dziejące się w tym samym uniwersum.
Wcześniej wspomniałem natomiast o prowadzeniu postaci - i ono zasługuje na brawa, pokazując sprawność Obsidianu w kreowaniu i uczuciu wolności podczas eksplorowania i interakcji ze światem. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony stopniem, w jakim mogłem wybrać swoją ścieżkę i sposób, w jaki chcę ukończyć produkcję. Owszem, możemy iść za poradami i poleceniami postaci NPC, a możemy też kompletnie je zignorować czy wręcz dać im opór - i podejść do zabawy po swojemu, często z rezultatami skutkującymi wykonywaniem zupełnie innych zadań, w innej kolejności, i w innych lokacjach. Owszem, cierpi na tym długość zabawy - Tyranny można przejść w około 20 godzin, co stanowi połowę przeciętnej sesji w Pillars of Eternity - jednak dzięki temu znacząco zwiększa się replayability. Przeszedłem grę dwukrotnie, i miałem wrażenie jakbym ukończył dwie zupełnie inne historie dziejące się w tym samym uniwersum.
Pillars Of Eternity v. 1.01?
Jeżeli oczekujecie, że Tyranny względem rozgrywki zmieni cokolwiek względem Pillarsów - możecie porzucić te oczekiwania. Zmiany są tylko i wyłącznie kosmetyczne, zmieniające dość elementów by nie można było najnowszej gry Obsidianu nazwać reskinem ich poprzedniego dzieła. Ten sam system walki, te same statystyki, to samo zarządzanie drużyną i ekwipunkiem. Różnice są dwie - pierwszą jest dodanie prostego, ale całkiem przyjemnego w obyciu i logicznego systemu kreowania własnych czarów z dostępnej puli żywiołów, funkcji i modyfikatorów. Drugą jest zmiana systemu klas na wybór dwóch specjalizacji, dzięki czemu możemy zagrać klasą łączoną. Sprawa samego podobieństwa do PoE jednak idzie o wiele dalej, i w miarę fabuły byłem coraz bardziej zdziwiony ile elementów zostało po cichu przerzuconych na pokład najnowszej produkcji - nawet po rzeczy tak banalne jak ikony czy miniaturki wszystkich mikstur leczących.
Co oczywiście nie zmienia faktu, że system nadal sprawuje się świetnie. Odniosłem także wrażenie, że poziom trudności został wyważony w nieco lepszy sposób, znajdując ten idealny punkt gdzie ostatnie godziny nie kopią Nas w sposób kompletnie kłamliwy względem reszty gry, jednak w dalszym ciągu całość stanowi odpowiednie wyzwanie i nastrojową konkluzję wydarzeń w trakcie zabawy. Co natomiast zasługuje na definitywne potępienie, to zmiana Systemu Ran. W Pillars of Eternity był on całkiem uczciwy i zrozumiały - kiedy któryś z członków drużyny padnie w trakcie walki, to po zakończeniu starcia otrzymuje ranę, którą trzeba zaleczyć odpowiednią miksturą bądź odpoczywając. W Tyranny natomiast ranę otrzymujemy automatycznie kiedy poziom zdrowia postaci spadnie poniżej określonego poziomu, możemy też ją zgarnąć w efekcie niektórych zdolności co groźniejszych przeciwników. Zmusza to Nas do częstych odpoczynków, irytujących zwłaszcza kiedy wykonujemy jakieś zadanie czasowe. Nie da się też tego zmienić, chyba że przeskakując na łatwy poziom trudności - co dla hardkorowych wyjadaczy RPG nie będzie zbyt przyjemnym i stymulującym szare komórki doświadczeniem.
Co oczywiście nie zmienia faktu, że system nadal sprawuje się świetnie. Odniosłem także wrażenie, że poziom trudności został wyważony w nieco lepszy sposób, znajdując ten idealny punkt gdzie ostatnie godziny nie kopią Nas w sposób kompletnie kłamliwy względem reszty gry, jednak w dalszym ciągu całość stanowi odpowiednie wyzwanie i nastrojową konkluzję wydarzeń w trakcie zabawy. Co natomiast zasługuje na definitywne potępienie, to zmiana Systemu Ran. W Pillars of Eternity był on całkiem uczciwy i zrozumiały - kiedy któryś z członków drużyny padnie w trakcie walki, to po zakończeniu starcia otrzymuje ranę, którą trzeba zaleczyć odpowiednią miksturą bądź odpoczywając. W Tyranny natomiast ranę otrzymujemy automatycznie kiedy poziom zdrowia postaci spadnie poniżej określonego poziomu, możemy też ją zgarnąć w efekcie niektórych zdolności co groźniejszych przeciwników. Zmusza to Nas do częstych odpoczynków, irytujących zwłaszcza kiedy wykonujemy jakieś zadanie czasowe. Nie da się też tego zmienić, chyba że przeskakując na łatwy poziom trudności - co dla hardkorowych wyjadaczy RPG nie będzie zbyt przyjemnym i stymulującym szare komórki doświadczeniem.
Ty, rany!
Na plus zmieniła się natomiast grafika. W Pillarsach nie była ona niczym ważnym dla prowadzenia fabuły, jednak nie reprezentowała szczególnie wysokiego poziomu - zwłaszcza kiedy mówimy o modelach postaci. Tyrania bardzo ładnie naprawiła ten szkopuł, zmieniając stylistykę wizualną postaci na modę jakby lekko animowaną, czy też może przypominającą obraz. Reszta trzyma poziom, który ustaliło PoE - bardzo ładne animacje, świetne efekty czarów, szczegółowe i przyjemne dla oka tereny świata gry. Podobnie z muzyką i głosami postaci - aczkolwiek diabelnie zabawne było dla mnie rozpoznawanie towarzyszy z Pillars of Eternity wcielających się w "nowe, złe" role.
Ogromnie ucierpiała natomiast optymalizacja gry - co wydaje się niedorzeczne kiedy mówimy o retro-RPG który powinien działać nawet na tosterze czy laptopie z Intel HD. Podstawowym problemem są czasy ładowania - nie dość że o wiele dłuższe, to o wiele częstsze, nawet poszczególne poziomy lochów bywają pocięte na kawałki, pomiędzy którymi czeka Nas dobra minuta-dwie patrzenia się w ekran. A i do stabilności gry można się przyczepić - zdarzało się kilka lokacji w których ilość klatek spadała drastycznie poniżej akceptowalnego poziomu.
Ogromnie ucierpiała natomiast optymalizacja gry - co wydaje się niedorzeczne kiedy mówimy o retro-RPG który powinien działać nawet na tosterze czy laptopie z Intel HD. Podstawowym problemem są czasy ładowania - nie dość że o wiele dłuższe, to o wiele częstsze, nawet poszczególne poziomy lochów bywają pocięte na kawałki, pomiędzy którymi czeka Nas dobra minuta-dwie patrzenia się w ekran. A i do stabilności gry można się przyczepić - zdarzało się kilka lokacji w których ilość klatek spadała drastycznie poniżej akceptowalnego poziomu.
Mniej za więcej.
Gdybym miał oceniać Tyranny wyłącznie jako samodzielna produkcję - byłbym bardziej niż zadowolony. Świetnie napisany, całkiem oryginalny cRPG z solidnym systemem walki i tonami interesujących dialogów, którego jedyną poważną wadą są problemy ze stabilnością. Sęk w tym jednak, że rok temu od tego samego studia, na tym samym silniku i z tymi samymi założeniami otrzymaliśmy Pillars of Eternity - przy którym "Tyrania" wypada niestety, ale dość blado. Mniejsza, uboższa, krótsza, gorzej zaprogramowana i wszędzie wypełniona śladami swojego dalece doskonalszego poprzednika.
Jeżeli jesteście jak ja, i Wasz głód na gry RPG jest niezaspokojony - możecie dać tej produkcji szansę. Solidna fabuła i ogrom Replayability przykują Waszą uwagę na dobrych kilkadziesiąt godzin, oferując całkiem zadowalający kąsek w oczekiwaniu na kolejną część "Filarów Wieczności". Jeśli natomiast nie skończyliście jeszcze Pillarsów w stu procentach, bądź po ukończeniu macie lekki przesyt klasycznego cRPG, albo chcielibyście po prostu doświadczyć czegoś nowego - to możecie Tyranny spokojnie ominąć. Zamiast tego o wiele lepszym wyjściem będzie ponowne ukończenie Pillars of Eternity, zakup The White March (jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście), albo skosztowanie Divinity: Original Sin.
Moja ocena: 7/10
+ ciekawa i dobrze poprowadzona fabuła
+ interesujący świat zainspirowany klasyką Dark Fantasy
+ zgrabny system tworzenia własnych czarów
+ mnogość opcji i sposobów na przejście gry czy wykonanie zadań
+ dopracowana i przyjemna dla oka grafika
- problemy z optymalizacją
- idiotyczny System Ran
- dość krótka
- ilość elementów skopiowanych z Pillars of Eternity
Jeżeli jesteście jak ja, i Wasz głód na gry RPG jest niezaspokojony - możecie dać tej produkcji szansę. Solidna fabuła i ogrom Replayability przykują Waszą uwagę na dobrych kilkadziesiąt godzin, oferując całkiem zadowalający kąsek w oczekiwaniu na kolejną część "Filarów Wieczności". Jeśli natomiast nie skończyliście jeszcze Pillarsów w stu procentach, bądź po ukończeniu macie lekki przesyt klasycznego cRPG, albo chcielibyście po prostu doświadczyć czegoś nowego - to możecie Tyranny spokojnie ominąć. Zamiast tego o wiele lepszym wyjściem będzie ponowne ukończenie Pillars of Eternity, zakup The White March (jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście), albo skosztowanie Divinity: Original Sin.
Moja ocena: 7/10
+ ciekawa i dobrze poprowadzona fabuła
+ interesujący świat zainspirowany klasyką Dark Fantasy
+ zgrabny system tworzenia własnych czarów
+ mnogość opcji i sposobów na przejście gry czy wykonanie zadań
+ dopracowana i przyjemna dla oka grafika
- problemy z optymalizacją
- idiotyczny System Ran
- dość krótka
- ilość elementów skopiowanych z Pillars of Eternity
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz