środa, 20 lutego 2013

Krytycznym okiem: Aliens - Colonial Marines





   Bez wątpienia Aliens - Colonial Marines już można nazwać najbardziej kontrowersyjną premierą roku i największym zawodem dla większości osób. Recenzenci i magazyny zmieszały ją z błotem, środowisko graczy płacze na brak klimatu i błędy, a sam Gearbox (twórcy gry) zrzucają winę z jednego studia na drugie, tłumacząc, że to nie ich wina, że "nie mieli czasu" zająć się tworzoną od paru ładnych lat grą ze świata "Obcego" na rzecz Borderlandsów i Brothers in Arms, dzieląc tworzenie gry na inne studia. Niestety, nie da się ukryć, że niektóre pretensje graczy mają sensowne podłoże - jednak czy Colonial Marines zasługuje od razu na stos? Po dwukrotnym pokonaniu kampanii Single Player i paru meczach na Multi, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie jest tak źle...


Zwykle przychodzą nocą...

    Akcja Aliens - Colonial Marines ma miejsce kilka tygodni po zakończeniu wydarzeń opisanych w filmie "Obcy 2 - Decydujące Starcie" (który dla przypomnienia przed rozgrywką warto obejrzeć). Wcielamy się w postać Kaprala Wintera z oddziału Marines, których zadaniem jest zbadanie sygnału alarmowego wysłanego ze statku USS Sulaco, krążącego na orbicie planety LV-426. W trakcie kampani mamy okazję zwiedzić sam krążownik Sulaco, powierzchnię poniżej statku, zabić parę setek Ksenomorfów, oraz znowu przekonać się, jak to Weyland - Yutani bawią się w bogów, tym samym gotując sobie dość bolesny los. Co do klimatu gry, oraz samej kampanii, szczerze przyznam, że nie rozumiem zbytnio pretensji oraz żali środowiska graczy. Sam tryb Single Player starczy na około 6 godzin, oferuje prawdziwą masę nawiązań do każdego filmu z serii "Obcy" (z Prometeuszem włącznie, jak się jest spostrzegawczym) i nie rozczarowuje. Kampania nie opisuje przecież dramatu paru "zielonych" żołnierzy w towarzystwie bezbronnych naukowców i małej dziewczynki (biorąc to na przykładzie "Obcego 2"), tylko mówi o misji ratunkowo-zbrojnej doświadczonych, twardych, i licznych Marines, którym brzydkie Ksenosy nie są groźne. Stąd też może pretensje osób, które oczekiwały poziomu "straszenia" rodem z "Aliens vs Predator 2" z 2002 roku. Tam bowiem byliśmy samotnym, odciętym od grupy żołnierzem, który absolutnie sam musiał sobie radzić z oponentami, a w "Colonial Marines" niemalże cały czas mamy przynajmniej jednego towarzysza, który wspiera nas duchowo, i ogniowo. Może się takie podejście do tematu nie podobać, ale moim zdaniem nie jest to rzecz, którą można ująć za dużą wadę - komiksy "Aliens" i "Aliens vs Predator" także zbyt straszne nie były, jednak nie można zaprzeczyć, że były świetne i utrzymane w klimacie uniwersum.




Żryj to !

  Sama kampania, absolutnie liniowa, prowadzi graczy przez kolejne misje i Checkpointy, stawiając przed nami za zadanie likwidację Ksenomorfów, szukanie przedmiotów, zabezpieczenie terenu, eskortę i tym podobne. Najbliżej rozgrywce jest do "Call of Duty", nadmieniając jednak, że "dodatków" w trakcie rozgrywki mamy do znalezienia dużo więcej. Mamy "Legendarne Bronie" (należące niegdyś do różnych postaci z "Obcego 2", np Karabin Hudsona czy Strzelbę Hicksa), mamy też nagrania i nieśmiertelniki, warto więc po eksterminacji przeciwników rozglądnąć się po pobliskich korytarzach/salach, i pozbierać "znajdźki", bowiem niektóre z nich pogłębiają jeszcze wrażenia płynące z gry. Dopracowanie i sens samej fabuły Single-Player daje radę - postacie są ciekawe i wyraziste, gra się przyjemnie, zabijanie przeciwników daje niemałą frajdę, a poziom trudności jest dobrze wyważony (prócz kwasu-krwi Obcych, który niewiele wyrządza krzywdy).  Multiplayer natomiast polega głównie na starciach drużyn ludzi z drużynami Obcych w różnych wariantach i warunkach. Mamy 5 rodzajów Ksenomorfów (w miarę wyważone) oraz możliwość stworzenia własnego Marine (wariantów, twarzy, pancerzy jest całkiem przyzwoita ilość), dwa tryby gry (ponoć ma być więcej) oraz możliwość rozegrania kampanii w trybie kooperacji (co jest opcją najprzyjemniejszą). Ogółem jest całkiem przyjemnie i wciągająco, i gra nie budziłaby tak negatywnych odczuć, gdyby nie ilośc błędów..



Wyłażą ze ścian (błędy, oczywiście)!

   Ilość błędów w całej grze, zarówno w Single, jak i w Multi, rodzi pytania, nad czym w sumie Gearbox pracował tyle lat, skoro poziom bugów w produkcji przypomina raczej dość wczesną wersję beta. I nie chodzi tutaj tyle o AI (które jest całkiem niezłe, zarówno w przypadku Ksenosów, jak i żołdaków Wey-Yu), ale o koszmarne błędy graficzne i nie tylko, które są solą w oku całej gry. Nie da się spokojnie pokonać jednej misji, żeby nie wpaść na coś głupiego. To Obcy w ułamek sekundy lewitują w stronę gracza (albo od niego), to ciała zabite na ścianie/suficie na nim zostają (może mają klej zamiast kwasu?), to prześwitują przez podłogę, lub też najgorszy "hit" - sojusznicy gracza w singlu mistrzowsko opanowali zdolność "znikania" lub też teleportowania się (dosłownie!) do najbliższego Chekpointu. Takiego stanu rzeczy niestety nie ratuje nic - ani kampania, ani klimat, ani przyjemność z rozwałki. Jedyne, na co pozostaje liczyć, to na wypuszczenie patcha przez Gearbox (lub przez samych graczy, co też jest możliwe). Ja jako fan Aliensów i osoba dość cierpliwa (do gier!) dałem radę pokonać kampanię dwukrotnie, jednak większość mniej tolerancyjnych graczy srodze się zawiedzie i nie będzie miała cierpliwości do patrzenia na kleistych obcych, albo towarzyszy gracza uzbrojonych w teleportery.


Wyglądasz tak, jak ja się czuję..

   Oprawa gry, zarówno wizualna, jak i dźwiękowa, reprezentuje poziom typowo średni. Grafika nie jest bardzo detaliczna, jednak przyjemna dla oka, modele postaci i wrogów wykonane starannie i ładnie, animacje wyglądają przekonująco (prócz wybuchowych obcych-paralityków..), dźwięki broni mają moc i odwzorowują ich siłę, a muzyka składa się głównie z różnych motywów wziętych z filmów "Obcy" (głównie 1 i 2). Nie jest źle, ale mogło być lepiej - tym bardziej przy zastosowanej jakiś czas przed premierą "gruntownej zmianie graficznej", która dała tyle, co "ulepszenia" w każdych następnych Call of Duty - czyli niewiele. Jednak osoby, które nie oczekują gry stojącej na poziomie wizualnym "Skyrima" nie będą zwracać uwagi na fakt, że gra wygląda jak sprzed około 2-3 lat i nie będzie im przeszkadzać, że gra estetycznie jest tylko "niezła". Najważniejsze tak czy owak zostało zachowane - gra świateł, tekstury i design poziomów, broni i postaci wykonano porządnie. No, może prócz "ludzkich" przeciwników, których są może 3-4 rodzaje, jednak spotykamy ich na swojej drodze na tyle rzadko, że nie zwraca się na to zbytniej uwagi.



Koniec gry, Stary !

   Nie da się ukryć, że Colonial Marines stało się głównym tegorocznym chłopcem do bicia, w dodatku cierpiącym ma ten sam problem, co wydany w 2011 roku Duke Nukem Forever. Jednak tak, jak Duke zasłużył na negatywne oceny i lincz ze strony graczy, tak Aliens - Colonial Marines oberwał nieco niezasłużenie. Gdyby nie szarpanina pomiędzy Gearboxem a Timegate, gdyby nie ilość błędów i stopień niedopracowania, to spokojnie ta gra zasługiwałaby na 8-/10 za przyjemność z walki, oraz zachowanie klimatu uniwersum "Obcego" (i nawet poszerzenie go o kolejne wskazówki i pytania). Jednak błędy, średnia oprawa oraz brak jakiejkolwiek reakcji ze strony twórców (jeden patch by poprawił większośc bolączek gry) sprawia, że Colonial Marines jest typowo średnią produkcją, która jednocześnie jest zmarnowaniem dobrej licencji. Jednakże nie mogę jej nie polecić chociażby fanom "Obcego", którzy będą zadowoleni z klimatu oraz smaczków fabularnych, oraz osobom, które lubią "kosmiczne" FPS-y - zabawa bowiem, mimo błędów, jest przyjemna, a rozgrywka przez CoOp i Multi znacząco wydłuża żywotność produkcji.


Moja ocena : 6/10
+ Klimat "Obcego".
+ Przyjemna rozgrywka i walka z oponentami.
+ ciekawa kampania oraz wiele nawiązań do filmów.
+ Multiplayer
- Średnia oprawa gry.
- Dobijająca ilość błędów.
- Brak jakiegokolwiek wsparcia technicznego ze strony twórców.
- Obcy-Kamikaze...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz