"You were almost a Jill Sandwich!"
Mimo, że teoretycznie Origins Collection zawiera dwie gry - RE i RE:0 - to oceniać je będę jako całość. Gameplay, design graficzny, sterowanie, poziom trudności, mechanika - wszystko jest identyczne, z małymi zmianami pokroju możliwości przełączenia między postaciami w "Zerze", czy skrzyni na ekwipunek w "Jedynce". Historia jest oczywiście powszechnie znana - przynajmniej w ogólnym zarysie. Zespół Bravo zostaje wysłany w okolice posiadłości za Raccoon City celem zbadania tajemniczych morderstw o podłożu kanibalistycznym w tym regionie, oraz zostają eliminowani jeden po drugim niczym napalone nastolatki w "Piątku Trzynastego". To o jednym z członków drużyny Bravo - Rebbecce Chambers - opowiada historia Zero, stanowiąc prequel do wydarzeń w pierwszej części. Jedynka natomiast, oczywiście - drugi oddział zostaje wysłany na poszukiwania zespołu Bravo, i uciekając przed atakiem Zombie trafiają do nawiedzonej rezydencji. Historia wydaje się raczej skupiona i prostolinijna, i właśnie taka najczęściej jest - mamy do czynienia z Residentami sprzed czasów, kiedy fabuła stanowiła ścianę nie do przebicia, chyba że przeczytaliśmy każdy wpis w Wikimedii serii, żeby zorientować się o co w ogóle chodzi. To jest moim zdaniem największa zaleta Origins Collection, która bardzo przypomina pod tym względem RE4 - proste założenie nabudowane w odpowiedni sposób, żeby sprawić oryginalne, ciekawe i najważniejsze - wciągające wrażenie. Pomimo faktu że nie jest to bynajmniej ambitna czy skomplikowana historia, to z autentycznym zainteresowaniem oglądałem cutscenki czy przeszukiwałem pomieszczenia by znaleźć dodatkowe dzienniki i zapiski. Wykreowało to bardzo miły balans, gdzie jednocześnie pogłębiam wiedzę o świecie i znajduję coś ciekawego i klimatycznego, ale nikt mnie do tego nie zmusza, żeby zrozumieć założenia w świecie produkcji."No thanks, Doll-face. I've already worn handcuffs."
Zadajmy jednak najważniejsze pytanie - czy to jest Survival Horror, który naprawdę potrafi straszyć? A owszem, zdarzają się momenty prezentujące odpowiedni potencjał i podkręcające naszą czujność oraz uczucie pewnej paniki. Długie, przeciągające się chwile martwej ciszy - bez potworów, ruchu, czy nawet ambientu - potrafią gracza wyprowadzić z równowagi tym najlepszym sposobem strachu. Bo widzicie, nie chodzi o sam "Jumpscare", tylko o fakt że go nie ma - i nie wiemy czy, kiedy i skąd może nadejść. Dzięki temu cały czas siedzimy na samej krawędzi fotela, spięci do granic możliwości, nadpobudliwi i spanikowani jak po czterech espresso na dźwięk najmniejszego szmeru w otoczeniu. Problem w tym, że potrafi czasem kontrastować z klimatem gry, który miejscami zdaje się kłócić z tą subtelnością i poczuciem obecności "Rezydentnego Zła". Motywy takie jak Zombie-Szympansy w Zerze czy zbiornik wodny w jedynce owszem - mają impakt dzięki temu jakie są nagłe, wymagające i zmuszające do szybkiego działania, jednak przy tym zdają się oderwane i przekombinowane w stosunku do fragmentów, które mi naprawdę się podobały. Jednak ogółem rzecz biorąc człon "Horroru" mogę podsumować jako znakomity, tylko troszkę ustępujący ofensywie, duszności i ciągłemu zagrożeniu w Obcym: Izolacji. Równie dobrze jest z częścią "Survival", bowiem to jest styl rozgrywki w gatunku, do którego tęsknię najbardziej ze wszystkiego, co miały gry "kiedyś" a może brakować im "teraz". Coś tak prostego jak kamera - nie umiejscowiona za ramieniem bohatera, tylko zawieszona w lokacjach - potrafi zupełnie zmienić doznania z gry, oraz wprowadzać zastosowanie innego stylu zabawy. Sami popatrzcie - rewolucja, którą wprowadził Resident Evil 4 doprowadziła ewentualnie do miejsca, w którym Survival Horrory stały się gloryfikowanymi grami akcji, tylko skąpiącymi na amunicji. Tutaj natomiast mamy do czynienia bardziej z grą przygodową z elementami akcji od czasu do czasu. Bardziej niż rozwalając łby bestiom zamieszkującym Rezydencję - rozwiązujemy zagadki, szukamy wskazówek, kluczy i innych elementów pozwalających nam pchnąć fabułę do przodu. Powiązane to jest z bardziej otwartą strukturą świata gry, gdzie jesteśmy umiejscowieni w ogromnej lokacji - czy to podziemiach, czy pociągu, czy nawiedzonym domu - i możemy ją zwiedzać, w naturalny sposób odkrywając grę oraz wręcz "potykać" się o rozwiązania zagadek, na które możemy trafić później. Popatrzcie, co dla porównania mają taki Resident Evil 6 czy The Evil Within. Pierwszy ciągnie gracza od strzelaniny do strzelaniny, od korytarza do korytarza niczym Call Of Duty: Supernatural Edition, a "Wewnętrzne Zło" rzuca nami między lokacjami niczym workiem ziemniaków, w międzyczasie zasypując toną niepotrzebnej ekspozycji. Wymieniłem oczywiście dwa najgorsze przykłady, nie zmienia to jednak faktu że klasyczne Survival Horrory właśnie w ten sposób ewoluowały - a to współczesne świetne tytuły, jak Izolacja, jak Amnesia czy jak nadchodzący Layers of Fear powstały w odpowiedzi na swoisty zgon i wynaturzenie całego gatunku."Faith in money will lead You nowhere.."
Jest jeszcze jeden powód, dla którego Origins Collection stanowi świetny horror - jest to gra która potrafi pokazać, że nawet posiadając broń, możemy być zupełnie bezbronni. System zarządzania ekwipunkiem, dostępność amunicji i apteczek, częstotliwość występowania wrogów - to wszystko zostało wykreowane w sposób, który zachęca Nas do eksploracji po lokacjach i poszukiwania każdego ukrytego kąta, z drugiej strony pomijając ekstremalnie frustrujące sytuacje, gdzie mamy jeden magazynek na piątkę zombiaków oraz bossa. Najważniejsze tutaj jest, że względnie niewiele walk musimy w ogóle odbyć, oraz często o wiele lepszym wyjściem jest ominięcie wlokących się trupów i zatrzaśnięcie za sobą drzwi. Jeżeli mamy dużo amunicji to owszem, możemy oczyścić pomieszczenia i "zabezpieczyć" część lokacji na później, jednak kiedy mamy jej mało to da się kluczyć pomiędzy oponentami i oszczędzać kule na większą zwierzynę, która też nie wymaga kosmicznych ilości środków, żeby zginąć. Pomagają też z pewnością dwie bardzo ważne zmiany w "Remasterowaniu" tytułów - po pierwsze, niesławne "tank controls" można wyłączyć w dowolnej chwili, zmieniając sterowanie na normalne, szybsze i wygodniejsze. Po drugie natomiast - konkretnego ulepszenia doczekał się system ekwipunku, który obecnie stanowi całkiem dobre wyzwanie, jednocześnie oferując normalne rozwiązania. Przedmioty można zostawić w skrzyni, przekazać partnerowi, lub po prostu upuścić w dogodnej lokacji by wrócić po nie później, co stanowczo przyspiesza tempo zabawy. Oraz, rzecz jasna, troszkę obniża poziom trudności - który mogę ocenić na bardzo uczciwy. Jest to zabawa wymagająca kalkulacji, zarządzania zasobami i kombinowania, jednak przy tym nie frustruje oraz nie rzuca kłód pod nogi, żeby sztucznie przedłużyć zabawę. Której to długość i tak jest bardzo rozsądna - zwłaszcza jeżeli podsumujemy że mamy do czynienia z dwiema dość długimi i rozbudowanymi grami w zestawie kosztującym mniej niż każda nowa produkcja."It's a weapon. It's really powerful, especially against living things."
Pod względem oprawy graficznej Origins Collection prezentuje się bardzo przyjemnie dla oka, oraz sprawia dobre wrażenie "uwspółcześnionej gry retro". Owszem, niektóre modele wyglądają nieco "plastikowo", oraz brak tutaj naprawdę wypasionych efektów specjalnych - jednak prawdę mówiąc to Survival Horror ich nie potrzebuje. Mamy zamiast tego genialne oświetlenie, pokazujące ile można lepiej wykreować grafikę przy statycznej kamerze, oraz bardzo przyzwoitą dbałość o detale w odświeżonej oprawie graficznej. Owocuje to grą która może nie prezentuje sobą tego neutralnego najwyższego standardu, ale po prostu wygląda świetnie, czyniąc zabawę bardziej przekonującą i przyjemniejszą. Jakość optymalizacji też zasługuję na pochwałę - wymagania sprzętowe są niemal zerowe, pozwalając bawić się dobrze nawet na blaszaku sprzed trzech-czterech lat. Jednak nie potrafię ominąć prawdziwego problemu jaki mam z tą produkcją, który sprawia że mózg mi wbija się w czaszkę ze wstydu - dialogi. Nie chodzi tylko o to, jak strasznie są napisane - bez wątpienia wina tłumaczenia z japońskiego na angielski - ale też na jakim poziomie są dostarczone. To nie jest nawet czytanie z kartki. To jest czytanie z kartki na ogromnym kacu i i po lobotomii. I nie ukrywam, każda cutscenka mi się "gryzła" z resztą zabawy właśnie przez fakt, że dialogów odechciewało mi się słuchać. Czułem się jakbym znowu oglądał Star Wars: Atak Klonów. Tylko tak, jak w Gwiezdnych Wojnach reszta dialogów była znośna, tak tutaj każda jedna postać brzmi potwornie, i gada absolutne bzdury, które brzmią śmiesznie. Polecam Wam poczytać na Internecie cytaty z Residenta 1 - będziecie mieli niezły ubaw i zagadkę, kto mógł napisać coś takiego myśląc, że będzie pasować do horroru."Look at those monsters!"
Z całego serca chciałbym, żeby gatunek takiego Survival Horroru wrócił do łask. Jeden powrót do dobrych czasów otrzymałem wraz z Pillars of Eternity i nadchodzącym Tormentem - czemu więc nikt nie może wpaść, że istnieje jakiś powód dlaczego Capcom wydał Remaster tych dwóch gier? To są prawdziwe Survival Horrory - dbające o oba człony swojej nazwy, stanowiące grę akcji i grę przygodową, łącząc wszystkie elementy w ekstremalnie dobrą mieszankę. Gdyby Konami nie było wydawcą zatrudniającym krwiożerczych, chytrych Reptilionów z sąsiedniego układu słonecznego - żywiłbym cichą nadzieję, że kiedyś otrzymam na komputer godny HD Remake mojego horroru wszechczasów - Silent Hill 2. Jednak w obecnej sytuacji pozostaje mi się cieszyć wróblem w garści - czy raczej dwoma wróblami. Zarówno Zero, jak i Jedynka stanowią nie tylko znakomite "retro-przeżycie", ale też horrory które w dalszym ciągu potrafią pobić wiele współcześnie wykreowanych tytułów. Jest to kolekcja długa, rozbudowana, wciągająca jak diabli i trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. A przy tym kosztująca mniej niż każdy nowy tytuł, a oferująca kilkukrotnie więcej zabawy. Jako wierny miłośnik horrorów, a przy tym gier wymagających i trudnych - polecam Wam z całego serca. Pomimo drobnych problemów mogę ze spokojnym sumieniem stwierdzić, że warto było na tą kolekcję poczekać.Moja ocena: 9/10
+ rozbudowana rozgrywka
+ subtelna, ciekawa fabuła
+ otwarta i naturalna struktura rozgrywki
+ świetna, dopracowana oprawa graficzna
+ satysfakcjonujący poziom trudności
+ horror przebijający większość współczesnych tytułów
+ wyważenie zabawy pomiędzy elementy przygodowe i akcji
- dialogi, przez które mam ochotę zapchać uszy watą
- sterowanie mimo wszystko raczej wymaga pada